Bohdan Łazuka zaprosił mnie na swój benefis zorganizowany przez Telewizję Polską. Nowe olbrzymie studio, pełna gala, sporo znajomych z różnych branż, których łączy jedno: znajomość z Mistrzem.
Ja znam się z nim ponad trzydzieści lat. Najpierw na meczach aktorzy – dziennikarze omijaliśmy się z szacunkiem na boisku, żeby sobie przypadkiem nie uszkodzić jakichś części ciała. Potem bywaliśmy na rozmaitych futbolowo-artystycznych imprezach, na których abstynenci nie byli mile widziani.
86 lat życia, wspaniała kariera w kinie, telewizji, teatrze, kabarecie, na estradzie. Aktor, piosenkarz, konferansjer, showman.
Występował z największymi artystami i u wybitnych reżyserów. Ponieważ Łazuka kojarzy się przede wszystkim z repertuarem lekkim, zwykło się go uważać za aktora komediowego. A on zagra wszystko.
Benefis trwał blisko trzy godziny. Tyle czasu 86-letni artysta spędził na scenie. Śpiewał, opowiadał dowcipy i szmoncesy, widać było, że napędza się z każdym kolejnym tekstem i chciałby, żeby ten wieczór się nie kończył. Opowiadał mi jego syn, że jeszcze w samochodzie tata sobie podśpiewywał i kładł się spać z piosenką „Bohdan, trzymaj się”, a może coś pomyliłem i może to było „za kochasiem, który odszedł w siną dal”.
Dla Bohdana w benefisie wystąpili m.in. śpiewak Wiesław Ochman z wnukiem, skrzypek Wadim Brodski z córką, diwa operowa Małgorzata Wa
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń