List do Rzymian
Iz 61,1-2a.10-11 / Łk 1 / 1 Tes 5,16-24 / J 1,6-8.19-28
Jednym z najbardziej spektakularnych wydarzeń w ciągu roku w mojej rodzinnej miejscowości był przyjazd cyrku. Z utęsknieniem wypatrywaliśmy z kolegami tego dnia, kiedy wiosną ukażą się przyczepiane do słupów plakaty zapowiadające przybycie „wielkiego świata”. Następnie pojawiał się stary polonez, który przejeżdżał przez miasto z megafonem na dachu. Z głośnika niosła się zapowiedź niezwykłych przeżyć, których uczestnikami mieliśmy się stać już niebawem. Ten megafon był dla nas jak budzik, który wyrywał nas z naszych codziennych podwórkowych spraw i przenosił w przestrzeń marzeń o wielkim świecie, egzotycznych zwierzętach, dalekich podróżach – tym wszystkim, co w tamtych czasach było przed nami zamknięte.
Kiedy myślę o adwencie i oczekiwaniu, przypomina mi się ten megafon i płynący z niego głos. Bywa, że dajemy się uśpić, że zapominamy o tym, kim jesteśmy. Biegniemy przez codzienność, mamy pełne kalendarze i mało czasu dla przyjaciół i bliskich. A jednocześnie tęsknimy za pokojem w sercu, chwilą wytchnienia i ciszy, w której możemy usłyszeć siebie samych, swoje pragnienia i tęsknoty. Potrzebujemy głosu, który obudzi nas i wyrwie z letargu albo zatrzyma w tym owczym pędzie. Jak się nie pogubić w tym wszystkim?
Święty Paweł wzywa do ryzyka, jakim jest dziękczynienie w każdym czasie. Dziękuj Bogu niezależnie od położenia, a nawet szczególnie wtedy, kiedy życie dotkliwie kopie. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ otwiera oczy na Boże dary ukryte w każdej sytuacji. Kto zaryzykuje, przekona się, że trudności przeżywane z Bogiem kształtują nas tak, że możemy opatrywać rany potłuczonych serc, zapowiadać wyzwolenie jeńcom, zwiastować wolność uwięzionym. A to wszystko dlatego, że pozwoliliśmy Bogu, by pierwszy dokonał tego w nas samych. On bowiem przychodzi tam, gdzie Go zaprosimy.
Wielu ludzi czuje dziś potrzebę „tuningowania” swojej wartości i dopisuje wszelkie możliwe tytuły, przypina ordery. Czasem przybiera to karykaturalną postać. Niektórzy mówią o zazdrości, która wynika z niezgody na własne życie. Ważną lekcję daje nam dziś Jan Chrzciciel, który jest dobrym patronem dla poszukujących własnej tożsamości i radości życia. Zanim udzieli odpowiedzi na pytanie, kim jest, wyraźnie stwierdza, kim nie jest. To jest wielkość mądrej pokory. On dobrze wie, że „tylko” zapowiada przyjście Mesjasza. Ale bez tego „tylko” przyjście Pana mogłoby zostać niezauważone.
Każdy z nas jest „tylko” sobą i to wystarczy, byśmy dla siebie nawzajem byli „aż” świadkami, którzy zapowiadają nadchodzącego Pana.
Oceń