Babcia Marysia powtarzała, że chleb się nigdy człowiekowi nie przeje. Miała rację. Ale z tym, co dobre jak chleb, jest tak samo. Nigdy dość spotkań, w czasie których bliskość drugiego człowieka odczuwasz tak, jakby dzieliła cię od niego tylko skóra. Nigdy dość rozmów o życiu, o śmierci, o wiecznym niezaspokojonym pragnieniu miłości. Czerwone wino ma wtedy smak dojrzałego życia, a nawet gdy nie ma wina, to upaja cię atmosfera rozmowy. Nigdy nie przejedzą się dobre słowa. Nie te wielkie, przesłodzone jak weselne torty i pudrowane jak czerstwe pączki, ale te najprostsze, powszednie, mówione szczerze, od serca do serca wprost.
Właśnie wróciłem do Tomska po miesięcznych wakacjach w Polsce. Ileż tam było takich spotkań, takich rozmów i słów! Podróżowałem przecież po mojej Polsce, odwiedzając moje miejsca na ziemi i spotykając się z ludźmi mającymi swoje miejsca w moim sercu. Lecąc z Kaliningradu do Nowosybirska, przez niemal sześć godzin pisałem palcem po ekranie telefonu z nadzieją, że ocalę od zapomnienia chociaż to, co najważniejsze. Ale najważniejsze jest niewidoczne dla oczu i niedostępne dla pamięci. Najważniejsze można zrozumieć tylko sercem… Ktoś powiedział, że te moje odwiedziny w tylu domach były jak peregrynacja obrazu Matki Boskiej. Żart niezły, ale zupełnie się nie odnalazłem w tym porównaniu. Owszem, to była peregrynacja, ale to ja – ze wzruszeniem i nabożnością – piel
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń