Adoracja tak zwanych cnót macierzyńskich jest w retoryce kościelnej na tyle przeakcentowana, że swoją intensywnością przypomina socjalistyczne peany ku czci kobiet pracujących.
Tłumaczył Tomasz Maćkowiak
Podczas niedawnego lotu do Kanady papież Franciszek powiedział, że Kościół jest kobietą. Zaakcentował takie rozumienie Kościoła w opozycji do pojmowania go w kategoriach urzędniczych, związanych z władzą. Przypomniały mi się wówczas słowa biskupa Jana Konzala [zmarły w ubiegłym roku czeski biskup rzymskokatolicki, jako żonaty mężczyzna wyświęcony w czasach komunizmu w konspiracji – przyp. tłum.], który w jednym ze swoich tekstów wyraził życzenie, aby Kościół przestał sobie wmawiać, że jest Kościołem matką i zaczął naprawdę tą matką być.
Sposób działania obecnego papieża to nie jest pustosłowie. Jego szczere gesty i konkretne kroki pokazują, że stara się odmienić Kościół. Podobnie jak biskup Konzal, także papież Franciszek poprzez swoje zaangażowanie robi wszystko, aby Kościół stawał się dla ludzi przestrzenią miłosnej akceptacji oraz troski o nich. Traktuję to jako kluczowe posłanie jego przekazu o Kościele matce.
Gąszcz metafor
Wyobrażenie Kościoła jako matki jednocześnie należy do folkloru kościelnej retoryki. Już od czasów Świętego Pawła Kościół jest przecież oblubienicą Chrystusa, o Kościele jako o matce encyklikę napisał papież Jan XXIII. Jeden z podstawowych dokumentów Soboru Watykańskiego II Lumen gentium także mówi bardzo obszernie o Kościele jako o matce i dziewicy (oczywiście z odwołaniem do Ma
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń