Drugi List do Koryntian
Ez 2,2-5 / Ps 123 / 2 Kor 12,7-10 / Mk 6,1-6
Można być zgorszonym postępowaniem rodaków Jezusa z Nazaretu. Nie potrafią przyjąć Go takiego, jakim jest: przewyższającego ich mądrością, cudami, siłą przekonywania. Pytają: „Skąd on to ma? – przecież kiedy mieszkał wśród nas, był zwykłym cieślą, a teraz przychodzi do nas jako zupełnie inny człowiek”.
To zgorszenie potęguje fakt, że zapewne Jezus swoim przyjściem do Nazaretu pragnął odwdzięczyć się swoim rodakom za kilkadziesiąt lat życia wśród nich, za wszelką dobroć, którą okazywali Jemu i Jego Rodzinie. Chciał dać im to, co dla Niego najcenniejsze – pogłębić w nich wiarę w Boga, który jest blisko każdego człowieka. Nie zauważyli tego. Nie potrafili mu uwierzyć. A może była to po prostu ludzka zazdrość?
W odpowiedzi Jezus uogólnia ten przypadek i mówi o losie proroków, którzy nie znajdują uznania w swojej ojczyźnie, wśród swoich bliskich. I odchodzi stamtąd, dokonawszy zaledwie kilku cudów.
Taki już jest los proroków, że gdy przychodzą, by przekazać słowo od Boga, spotykają się często z „ludem buntowników”, ludem o „zatwardziałych sercach”.
Z taką postawą i my możemy się spotkać, gdy mówimy o Bogu i staramy się żyć według Jego słów, gdy na mocy sakramentu chrztu uczestniczymy w misji prorockiej Kościoła. I w takiej sytuacji powinna nas cechować przede wszystkim bezkompromisowość. Prorok nie może iść na żaden kompromis, bo nie jest sprawą proroka, czy zostanie wysłuchany, czy też nie. Prorok nie poszukuje społecznego poparcia dla swoich słów. Dlaczego? Gdyż słowa, które ma ogłosić, nie należą do niego, a on jest jedynie posłańcem. Ma wypełnić swoją misję. Gdy dajemy świadectwo o Chrystusie, nie oczekujmy więc pochwały, ale też nie przejmujmy się krytyką, bądźmy zaś świadomi, kim jesteśmy. Nie obawiajmy się krytyki, bo istnieje Bóg, który jest prawdziwy, i prawda obiektywna, którą chcemy realizować. Bądźmy prorokami!
Oceń