Niewielka brooklyńska kawiarnia zrobiła swego czasu globalną karierę w mediach społecznościowych, gdy w sieci zaczęło krążyć zdjęcie tablicy, którą właściciele wystawili przed drzwiami lokalu. Napisali na niej: „Nie mamy wi-fi. Pijcie kawę, rozmawiajcie ze sobą”. Ten mikromanifest powrotu do bezpośredniego kontaktu, mowy ciała i patrzenia sobie w oczy był ochoczo rozpowszechniany w internecie przez tych, do których został skierowany – nieustająco połączonych, nieznających istnienia off-line. I ja, spontanicznie uśmiechnąwszy się do wypisanego kredą hasła, upubliczniłam je swoim wirtualnym znajomym, których w rzeczywistości widuję niezmiernie rzadko, oraz ich znajomym, których nie widuję i wcale nie znam osobiście. Kliknęłam, przekazałam słuszną ideę dalej i… pozostałam zawieszona w sieci, dokładnie w połowie drogi pomiędzy samotnością i współistnieniem z innymi. Pytanie o samotność – o jej możliwość, prawdziwość i dotkliwość – towarzyszy mi często, gdy odwiedzam tak zwane miejsca spotkań. Kawiarnie, które od zarania służyły do widywania się, konwersowania, przekazywania informacji, plotkowania lub występów satyrycznych, teraz mają dwie główne grupy klientów. Po pierwsze, „tradycjonalistów”, którzy widują się tam z innymi, by porozmawiać nad stygnącą kawą i grzebać widelczykiem w bezie z wiśniami. Po drugie tych, którzy zamawiają du
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń