Jestem więcej niż pewien, że na liście spraw, które okradają nas z każdej niemal okazji do bycia szczęśliwymi, jedno z pierwszych miejsc zajmuje strach przed oceną innych. Niemal każdego dnia spotykam ludzi wrażliwych, twórczych, pełnych wewnętrznego piękna, a jednocześnie sparaliżowanych lękiem. Żyją w cichej desperacji własnych, niespełnionych pragnień. Boją się nie tyle porażki, ile tego, że ich porażkę dostrzegą inni.
W mniejszym lub większym stopniu wszyscy jesteśmy dotknięci tym deficytem. Naszym życiem nie kieruje wewnętrzny kompas, ale społeczne oczekiwania i oceny. I nie w tym rzecz, a przynajmniej nie do końca, że poddajemy naszą rzeczywistość pod dyktando tych, którzy nas otaczają. Staliśmy się niewolnikami wyników: tego, co można zmierzyć, pokazać, a przede wszystkim – porównać. Inni ludzie, ich stan posiadania, osiągnięcia, poczucie spełnienia i celu, to punkty odniesienia, wobec których przestajemy pytać o własne, prawdziwe potrzeby. Ważniejsze staje się to, czy (i jak szybko) dorastamy do określonego modelu.
To oczywiście nieuniknione. Społeczeństwa zawsze wyznaczały i wciąż wyznaczają określone normy. Zwykle nie ma w tym nic, co można uznać za z gruntu złe. Funkcjonujemy jednak w specyficznych czasach, których trudnym znakiem stało się niemal totalne odrzucenie wartości porażki na rzecz kultu sukcesu i pierwszeństwa. W konsekwencji
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń