Jednym z moich nielicznych medialnych wspomnień z dzieciństwa jest tytuł cyklu radiowych audycji Jana Tadeusza Stanisławskiego „O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia”. Nie przypomnę sobie, o co dokładnie chodziło wówczas specjaliście od „mniemanologii stosowanej”. Pamiętam natomiast, że drażnił mnie ten tytuł. Jako bajtel przyzwyczajony do hucznego świętowania Bożego Narodzenia i raczej smętnie skromnego Wielkiego Tygodnia przekonany byłem dogłębnie o wtórnym znaczeniu tego ostatniego. Jak w piekarskiej bazylice huknęło z towarzyszeniem dętej orkiestry „Bóg się rodzi”, to moc rzeczywiście truchlała. Znacznie bardziej niż przy rozmaitych allelujach.
Nieco później pierwsze przymiarki do rozumienia tego, o co chodzi w wierze, doprowadziły mnie do bolesnego odkrycia, że z mniemanologii stosowanej sączyła się do mnie wiedza, którą niekoniecznie można było nabyć, żyjąc katolickim obyczajem. To jednak Pascha jest szczytem chrześcijańskiego świętowania! A że był ze mnie dociekliwy karlus, to wkrótce uświadomiłem sobie, że coś jeszcze w hierarchii świętowania mi nie pasuje. No bo przecież życie Jezusa nie zaczęło się w mom
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń