Najpierw muszę wyjaśnić znaczenie tytułowego słowa. W śląskiej godce „wynokwiać” może znaczyć: wydziwiać albo wymyślać. W młodości najczęściej słyszałem to słowo we frazie „Synek, niy wynokwiej”, wypowiadanej przez starszych w reakcji na moje nawracające, absolutnie racjonalizatorskie pomysły rozwiązywania problemów dawno rozwiązanych. I chyba właśnie w tym znaczeniu wyraz ów mi się utrwalił – kojarzy się z wynajdywaniem wielce przemyślnych sposobów na poradzenie sobie z kwestiami, które takowych w ogóle nie wymagają. Wynokwianie jako ćwiczenie intelektualne, rozwijające kreatywność umysłu, zwłaszcza młodego, bywa zapewne czymś pożytecznym. Jednak wdrażanie na poważnie metod wynokwionych, a nie poddanych krytycznej weryfikacji, może prowadzić jeśli nie wprost do błędów, to do sporej straty czasu, sił i środków.
Piszę o tym, bo słowo „wynokwianie” zaczęło do mnie wracać ostatnio ze wzmożoną siłą. Może dlatego, że wszedłem w wiek, w którym pojawia się tendencja do mówienia innym: „Synku, niy wynokwiej”. A może dlatego, że mój „czujnik herezji” od jakiegoś czasu pulsuje na żółto wobec pewnych przekonań dotyczących modlitwy. Jako
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń