Co zrobić ze starymi wizytówkami? Zniszczyć i wyrzucić – to najprostsze rozwiązanie. A ja je trzymam, poszerzając w ten sposób grupę rzeczy do niczego niepotrzebnych.
Wizytówki uchodziły przez lata za symbol ważności. Ale tylko dla snobów. Wprawdzie koszt ich wydrukowania był niski, ale szaremu obywatelowi nie przychodziło do głowy, żeby je zamawiać. Bo i po co? Ponieważ w rzeczywistości PRL-u oraz długo po nim większość ludzi ich nie miała, stanowiły pewnego rodzaju wyróżnik.
Kto je posiadał, ten sprawiał wrażenie lepszego. W szarości powojennego życia, w którym brakowało wszystkiego, coś, co dzisiaj jest normą, stanowiło przejaw luksusu. Między innymi telefon. Więc jeśli już ktoś miał tyle szczęścia lub wpływów, że mu zainstalowano aparat, to zdarzało mu się chwalić tym sukcesem w formie wyrobienia wizytówek z numerem telefonu.
W gruncie rzeczy taki jest sens wizytówki. Powinna pomagać w kontaktach. Tyle że ma to wszystko głębsze znaczenie, którego nie znałem, dopóki nie przeczytałem książki Adama Granville’a Gentleman.
Szczerze mówiąc, jeśli ktoś się urodził w szpitalu na Pradze koło ogrodu zoologicznego i pierwszą połowę życia spędzał między tartakiem, hutą szkła, betoniarnią a gołębnikami pełnymi wyszwańców, to jego szanse na kontakty z dżentelmenami były dość ograniczone. Oczywiście furmani przywożący nam przed zimą węgiel też mogli być dżentelmenami (i tak się zazwyczaj działo), jednak z całą pewnością żaden z nich nie mia
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń