rzeźba Świętego Piotra w kościele
fot. Łukasz Róg OP

Łatwo jest mówić o rozeznawaniu, nie kalając się próbą wejścia w problemy i uznając jakiekolwiek pytania za niepotrzebne fanaberie. Trudniej zejść z wyżyn ambony i spotkać się z ludźmi twarzą w twarz. To jest ryzyko, także popełniania błędów.

Proszę wybaczyć daleko idące skojarzenie, które towarzyszy tytułowi tego tekstu. To wspomnienie słynnego filmu Szeregowiec Ryan w reżyserii Stevena Spielberga, w którym w jednej ze scen przedstawiane są karkołomne założenia odnośnie do kolejnych ruchów wojsk alianckich po wylądowaniu w Normandii w czerwcu 1944 roku. Im jednak dłużej trwa odprawa, tym bardziej w oczach uczestników widać zdziwienie i zaskoczenie. W końcu jeden z żołnierzy mówi: W sztabie można narysować wszystko, tylko potem ktoś musi to wykonać na froncie.

Nie jestem szczególnym zwolennikiem stosowania w odniesieniu do religii militarnych porównań i nie zamierzam nikogo nawoływać do jakiejś wojny albo do zwierania szeregów. To skojarzenie ma jedynie uzmysłowić napięcie, jakie istnieje między teorią a praktyką życia moralnego, w szczególności u tych, którzy mają za zadanie obiektywizować cudze zachowanie. Ukończenie seminarium, teologiczna wiedza z zakresu patrologii, dogmatyki, homiletyki, soteriologii i jeszcze kilkunastu innych dziedzin, uzyskanie zgody na bycie spowiednikiem czy znajomość Katechizmu Kościoła katolickiego oraz wszystkie własne szczytne założenia w pewnym momencie zderzają się z przypadkami, które nijak nie pasują do wyuczonych opisów.

Jestem księdzem od czternastu lat. Od tego czasu spowiadam. Dla jednych to dużo, dla innych mało. Zdarza mi się myśleć, że może nie uważałem na seminaryjnych zajęciach, nie przeczytałem właściwych książek i nie dość dokładnie słuchałem swoich profesorów, bo czasem odnoszę wrażenie, że adekwatnego reagowania na problemy moralne, o których słyszę w konfesjonale, w większości przypadków musiałem się nauczyć samodzielnie. Podobnie zresztą jak wielu moich współbraci w kapłaństwie, którzy mierzą się z nimi w parafialnej kancelarii, na internetowych czatach czy na lekcjach religii. To przecież tam padają pytania i zarzuty pod adresem Kościoła. To tam słychać żale, rozczarowania i frustracje. To w tych miejscach, a nie na wizytacjach, sympozjach czy podczas zamkniętych rekolekcji „dzieje się Kościół”, którego pierwszym głosem wcale nie jest znany z imienia i nazwiska papież, biskup, profesor teologii czy telewizyjny komentator, ale szeregowy ksiądz no name, z którym akurat przyszło spotkać się danej osobie. To w takich konkretnych sytuacjach w oparciu o posiadaną wiedzę potrzebne są niejednokrotnie ocena problemu i właściwa diagnoza. Wydaje się to naturalne i oczywiste do momentu, w którym wybór między dobrem a złem narzuca się sam. Co jednak wtedy, kiedy przychodzi nam dokonać wyboru między dobrem a dobrem? Jak właściwie je ustawić i ocenić? Szukać dla kogoś najlepszych rozwiązań z punktu widzenia wiary? Nie spieszyć się z oceną postaw i cudzych wyborów? Tu widzę miejsce dla rozeznawania. A jednocześnie zda

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Żołnierze sztabowi i frontowi
Roman Bielecki OP

urodzony w 1977 r. – dominikanin, absolwent prawa KUL i teologii PAT, kaznodzieja i rekolekcjonista, od 2010 redaktor naczelny miesięcznika „W drodze”, były Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu (2018-2022), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze