Człowiek współczesny przyzwyczaił się do myślenia, że jest tyle wart, ile ma sukcesów. Ale nie potrafi się cieszyć tymi sukcesami, bo nawet na radość, wdzięczność i dumę nie ma czasu.
Kiedy zaczynamy rozmawiać o świętowaniu niedzieli, emocjonalna reakcja wielu z nas sprowadza się do zakłopotania i wyrzutów sumienia. Przeciętny Kowalski, słysząc podczas niedzielnej mszy kolejny list pasterski na ten temat, z jednej strony czuje, że biskupi mają rację i mówią o czymś bardzo istotnym dla naszej wiary. Z drugiej strony, wzdychając z rezygnacją, chwilę później udaje się do centrum handlowego, tłumacząc sobie, że jednak pasterze Kościoła muszą żyć na innej planecie, bo codzienność ojca czy matki rodziny jest tak wypełniona pracą zarobkową, że czas na zakupy, naprawy domowe, sprzątanie przychodzi dopiero w weekend, czyli w sobotę i niedzielę.
Więcej zabawy
Antropologowie codzienności już dawno zauważyli, że pojęcie weekendu jako czasu wolnego (leisure), rozciągającego się od piątkowego wieczoru do poniedziałkowego poranka – wypiera stopniowo, także w Polsce, pojęcie niedzieli jako pierwszego dnia tygodnia. W weekend (dni wolne od pracy, szefa, budzika) można wreszcie swobodnie zaplanować swoje zajęcia, dlatego wielu osobom w strumieniu przyjemnych wrażeń i bodźców zaciera się różnica między sobotą i niedzielą. Z istoty niedzieli zostaje jedynie „obowiązek niedzielny”, czyli pójście do kościoła. Z tego powodu, paradoksalnie, dla wielu młodych osób w Polsce sobota staje się o wiele bardziej atrakcyjnym dniem niż niedziela, gdyż jest czasem luzu, imprez, zabaw, życia towarzyskiego, podczas gdy w niedzielę wciąż (w przypadku osób praktykujących) trzeba się trochę zdyscyplinować, wstać o rozsądnej porze, zn
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń