Zaczęło się od oburzenia. Niewielu, co prawda, widziało Selmę, ale do krytyki Amerykańskiej Akademii Filmowej za to, że nie doceniła dzieła Avy DuVernay (obraz otrzymał tylko dwie nominacje do Oscara), chętnie dołączali się kinomani z całego świata. Rzecz jasna, nie mogło się obyć bez spiskowych teorii, jakoby akademicy ignorowali zarówno film, którego bohaterami są czarnoskórzy, jak i aktorów oraz samą – również czarnoskórą – twórczynię Selmy. W historii Oscarów żadna czarnoskóra reżyserka jeszcze nigdy nie dostała nominacji. Nie inaczej stało się i w tym roku. Tylko niewielu zadało nieśmiałe pytanie: Zaraz, zaraz, ale czy aby na pewno Selmie należały się te nominacje? Niekoniecznie.
Tak się zaczęło
Tytułowa Selma to miasteczko w ultrakonserwatywnej Alabamie. To tam Martin Luther King, już nie anonimowy pastor zboru baptystycznego, a nagrodzony Pokojową Nagrodą Nobla jeden z najdonoś- niejszych głosów czarnej Ameryki, zdecydował się poprowadzić marsz protestacyjny przeciwko politycznej segregacji rasowej. Jego uczestnicy mieli przejść z Selmy do Montgomery – stolicy Alabamy, będącej bodaj najbardziej konserwatywnym miastem w Stanach Zjednoczonych. Zagrożenie było olbrzymie. Maszerujący mogli zostać nie tylko spacyfikowani przez powstrzymujące ich siły zbrojne, istniało też realne niebezpieczeństwo, że do ataków przyłączy się miejscowa ludność. Oczywiście, gdyby do tego doszło, to nikt by niczego nie widział, nikt by niczego nie słyszał. Na pewno czarni pobili się sami, a teraz zwalają winę na innych.
Odbrązawianie
Martin Luther King w Selmie ma niewiele z porywającego płomiennymi przemówieniami
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń