Tytułowa setka to nie kolejne śląskie słowo. Chodzi o zwyczajną, polską setkę. To mój setny felieton w miesięczniku „W drodze”. Wahałem się, czy się do tego przyznawać, bo to oznacza, że już strasznie długo redakcja nie zmienia felietonisty, co może być odczytane jako grube zaniedbanie z jej strony. Albo jeszcze gorzej: jako niemerytoryczne faworyzowanie mniejszości etnicznych, jeszcze do tego mających problemy z oficjalnym uznaniem w Polsce statusu swojej tożsamości. Ale przemogłem się, bo może w ten sposób uda się wpłynąć na redakcję, żeby mnie już jednak podmieniła na jakiś nowszy model (zwłaszcza że przecież i pięćdziesiątka mi niedawno wybiła).
Zatem mam jubileusz. Na szczęście przejdzie bez echa. Przesiedzi jakoś cichutko w kąciku, obserwując przemarsz innych dziarskich jubilatów, w tym i stulatków. W naszym kraju na szczęście z jubileuszem schować się nie jest trudno, ponieważ – przynajmniej ostatnimi czasy – wynajdowanie rocznic jest jednym ze sportów narodowych. A co do absorbowania uwagi, plasuje się wprawdzie po piłce nożnej i skokach, ale za to zdecydowanie przed Formułą 1 (odkąd Kubica nie jeździ i nie można mu formułowych statystyk do żadnej setki wyliczać). Jakbyśmy – także albo nawet zwłaszcza w Kościele – wszystkie działania obecne musieli legitymizować rocznicą ubiegłych.
Żeby była jasność: lubię historię. Jestem mocno przekonany, że świadomość historyczna jest czymś w Kościele niez
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń