Nawet z tak drastycznego przeżycia jak zdrada małżeństwo może wyjść wzmocnione. Owszem, to, co się stało, pozostanie między nimi już na zawsze, ale przyjdzie czas, że będzie wybaczone.
Katarzyna Kolska: Dlaczego ludzie, którzy ślubowali sobie miłość, świata poza sobą nie widzieli i każdą chwilę chcieli spędzać razem, nagle nie mogą ze sobą wytrzymać, nie mogą na siebie patrzeć, mają siebie dosyć?
Barbara Smolińska: W pani pytaniu jest część odpowiedzi: Ludzie, którzy nie widzieli poza sobą świata. Psychiatrzy mówią, że gdy jesteśmy zakochani, nasz mózg funkcjonuje podobnie, jak w stanie psychozy. Nie widzimy obiektywnie drugiej osoby. Być może natura tak to właśnie stworzyła, żebyśmy wchodzili w stałe związki, które mają na celu bycie ze sobą przez całe życie. Stan zakochania jest oczywiście bardzo przyjemny – jesteśmy pełni zachwytu, mamy marzenia i oczekujemy, że cały czas będziemy szczęśliwi. A to nie jest możliwe, bo zakochanie mija po roku czy dwóch. Potem jest już normalne, codzienne życie.
I zaczynamy dostrzegać wady tego drugiego człowieka, jego słabości? To, co nas zachwycało, nagle zaczyna denerwować?
Wszystko zależy od naszej dojrzałości. Jeśli jesteśmy dojrzali, łatwiej będzie nam zrozumieć i pogodzić się z tym, że wybrana przez nas osoba nie jest idealna, że podobnie jak my oprócz zalet ma też wady i ograniczenia, że związek to nie jest pełnia szczęścia od rana do wieczora. Przed wielu laty prowadziłam dział listów w jednym z czasopism. Kobiety niejednokrotnie pisały: Mój narzeczony był takim wspaniałym, mądrym i dobrym człowiekiem. Minął rok od ślubu, a on jest zły, okropny…, i tu podawały zestaw najgorszych cech charakteru. Zawsze miałam wtedy ochotę napisać: To chyba jakaś zła wróżka go odmieniła.
Na fali tego zakochania ślubujemy, że będziemy ze sobą aż do śmierci, co po ludzku rzecz biorąc, wydaje się heroiczne i aż niemożliwe. Kocham tego konkretnego człowieka, ale i on, i ja się zmienimy. Nie wiem, jacy będziemy za 10, 20 czy 50 lat.
To prawda. Małżeństwo to bardzo heroiczna sprawa, wymagająca odwagi. Nie myślimy o tym jednak wtedy, kiedy się pobieramy. Nie bierzemy pod uwagę, że za kilka czy kilkanaście lat będę inną osobą, i mój małżonek będzie inny. Wyobrażamy sobie raczej, że wszystko będzie tak, jak do tej pory – będziemy się spotykać po pracy, chodzić do kina, na kawę, na spacery, spotykać się ze znajomymi, podróżować, uprawiać seks. A to przecież złudzenie, które rodzi potem wiele rozczarowań.
Rozczarowań, że jesteśmy inni, niż sobie wyobrażaliśmy?
Gdy jesteśmy zakochani, widzimy najczęściej tylko to, w czym jesteśmy do siebie podobni – podobnie reagujemy, podobne rzeczy nam się podobają, lubimy oglądać takie same filmy, słuchać takiej samej muzyki, spędzać czas w podobny sposób. Jeśli jesteśmy wystarczająco dojrzali, dostrzegamy też, że wyznajemy podobne wartości. To jest jak plaster miodu na nasze serce, że jesteśmy tacy sami, czyli, w domyśle, we wszystkim będziemy się zgadzać. A to nie jest prawda. Przekonamy się o tym, gdy tylko minie stan euforii związanej z zakochaniem.
Czyli z góry musimy założyć, że będą między nami konflikty, że będziemy się kłócić, podnosić na siebie głos?
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Dalszy dostęp do artykułu zablokowany
Wykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania
żadnych plików!
Masz dostęp do archiwum?
Zaloguj się
Wykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń