Niepostrzeżenie staliśmy się niewolnikami nowego kultu, którego obiektem jest nasza własna wyjątkowość: czcimy ją lub opłakujemy jej brak. Inni ludzie stanowią jedynie środek do celu, czasem punkt odniesienia. Skoncentrowani na sobie tracimy zdolność budowania trwałych, głębokich relacji.
Potrzeba uznania i akceptacji wpisana jest w tożsamość każdego z nas. To element bycia człowiekiem. Dramat współczesności polega na tym, że kompletnie zatraciliśmy proporcje. Między uznaniem w oczach innych i własnym szczęściem stawiamy znak równości, a rzeczywistość ponuro weryfikuje to założenie.
Można być kochanym przez innych, podziwianym na polu zawodowym i towarzyskim, a jednocześnie żyć z powracającym poczuciem dławiącej pustki. Zbyt często obserwowałem to zjawisko, by móc uznać je za marginalne.
Przez blisko trzy lata pracowałem z człowiekiem wyjątkowo uzdolnionym. Wybitnej klasy specjalista z bogatym, międzynarodowym portfolio i pulą branżowych nagród. Wciąż młody, ale już na tym etapie życia, który pozwala wejść w rolę autorytetu.
Kiedy nasza współpraca dobiegała końca, podziękowałem Piotrowi za to, czego się od niego nauczyłem. Odpowiedział z nieskrywanym zawodem, że to jedynie konsekwentne oszustwo. Wyznał, że mimo wielu sukcesów, które odniósł, towarzyszy mu powracające przekonanie o własnej nieużyteczności.
Byłem zdziwiony. Niezależnie od aury sukcesu, która go otaczała, Piotr był człowiekiem głęboko nieszczęśliwym. To, co powszechnie nazywano głodem
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń