Nasz problem polega na tym, że chcemy mieć wszystko naraz – korzystać ze wszystkiego, co jest tylko w zasięgu ręki czy wzroku. Ale dokonując określonych wyborów, decydujemy się jednocześnie na ich konsekwencje.
Roman Bielecki OP: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, podkreślamy w formule sakramentu i błogosławimy związek. Rozmawiamy jednak w Sądzie Kościelnym, który zajmuje się stwierdzaniem nieważności małżeństwa. To chyba jednak Kościół czasami rozdziela?
ks. Benedykt Glinkowski: Czym innym są wypowiedziane słowa, a czym innym wewnętrzne przekonanie narzeczonych. W małżeństwie same dobre chęci nie wystarczą. Ktoś chce zawrzeć małżeństwo, ale obowiązki, które z tego wynikają, przerastają go. Albo składając przysięgę, kieruje się złą wolą, oszukuje, tzn. mówi jedno, a chce czegoś zupełnie innego, traktując małżeństwo np. jako drogę do ukrycia swoich skłonności seksualnych czy podniesienia prestiżu społecznego. Tutaj leży problem ważności czy nieważności małżeństwa.
Tylko kto, zawierając małżeństwo, jest w stanie tak zupełnie odpowiedzialnie powiedzieć: Będę cię kochać do końca życia. Narzeczeni są tego pewni w dniu ślubu, ale za 5–10 lat zmienią się, mogą być dla siebie nie do zniesienia. Czy nie lepiej byłoby zmienić formułę ślubną na słowa: „Będę się starał kochać cię aż do końca życia”?
Zwróćmy uwagę, że małżeństwo to nie jest kwestia ułożenia sobie życia po swojemu, tylko zaproszenia Boga do swojego życia. W formule „ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci” nie ma założenia, że narzeczeni się kochają. Tam jest powiedziane, że oni sobie ślubują miłość, a nie przelotne zauroczenie. Jeśli naprawdę dążymy do bycia jednością z drugim człowiekiem, to mimo kłopotów, które się pojawiają, szukamy jego dobra. Problem pojawia się wtedy, kiedy każdy z małżonków szuka tylko siebie.
To jednak dość powszechne zjawisko.
Bo brakuje dojrzałości i odpowiedzialności za drugiego człowieka. I już podczas ślubu ktoś zakłada, że ten związek jest tylko na jakiś czas, na kilka lat, bo może później pozna kogoś innego, bardziej atrakcyjnego.
W takim wypadku mówimy już o nieważności małżeństwa?
Jeżeli ktoś już na początku wyklucza, że jego małżeństwo będzie trwało przez całe życie, to zawiera je nieważne. Właśnie po to jest protokół przedślubny, który ma wyeliminować takie sytuacje. Na pytania zawarte w protokole odpowiadają dorośli, w pełni wolni ludzie. A na końcu składają pod nim swoje podpisy. W ten sposób powstaje dokument, który stwierdza, że narzeczeni zgadzają się na wszystkie warunki, jakie stawia Kościół. Żeby w przyszłości stwierdzić nieważność związku, trzeba obalić to, co oni własnoręcznie podpisali, dowodząc, że mimo deklaracji, potwierdzonej przy świadkach, sytuacja była inna.
Czy w takim razie spisanie protokołu przedślubnego nie powinno być bardziej rygorystyczne?
Wiele zależy od tego, kto wypełnia protokół z narzeczonymi. Pytania, które się tam znajdują, są ułożone
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń