Styczeń, na równi z listopadem, jest dla mnie czasem strasznej chandry. Święta minęły, co prawda jest karnawał, ale mało tańczę. Po przecenach też nie chodzę. A miesiąc zdaje się nie mieć końca. Jest mi zimno i smutno.
***
Na toskańskiej wsi tradycyjnie między 21 grudnia, niegdyś popularnym świętem św. Tomasza Apostoła (Per San Tomè, piglia il porco per lo piè – Na świętego Tomasza wieszaj świnie za tylne nogi), i 17 stycznia – świętem św. Antoniego Opata, odbywało się świniobicie.
W dniach tak zwanej maialatury (to włoskie określenie świniobicia) zwracano się do norcini, aby dać świnie do ubicia i oprawy. Norcini, czyli masarze, należeli do wysokiej klasy specjalistów zrzeszonych w rozmaitych, powszechnie uznawanych korporacjach i konfraterniach. I mieli w tym niezłe doświadczenie. Sztuka uboju świń była znana w środkowych Włoszech już w czasach starożytnych.
Nazwa norcino pochodzi od miasta Norcia (Nursja) w Umbrii, ojczyzny świętego Benedykta. Praca rzeźników była oczywiście sezonowa, ponieważ świnie bito raz do roku. W początkach października opuszczali więc swoje rodzinne miasta – Norcię, pobliską Cascię, ale także Bolonię, Florencję czy Rzym, by powrócić dopiero w marcu następnego roku i zająć się na przykład handlem słomą.
<
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń