Rzecz dzieje się na pewnym śląskim uniwersytecie. W związku z pięćsetleciem wystąpienia Marcina Lutra zorganizowano konferencję naukową. Na plakacie ją zapowiadającym widnieje rzecz jasna podobizna reformatora. Któregoś dnia przyglądam mu się uważnie i mam wrażenie, że coś się nie zgadza. Po chwili wszystko jest jasne: czarno-białą podobiznę Lutra zaklejono kolorowym portretem Tomasza z Akwinu. Czuję, jak dopada mnie ambiwalencja…
Pierwsze skojarzenie było zdecydowanie radosne: duch inteligentnego happeningu w ludzie studenckim nie umarł! Ale drugie było już mniej radosne – a co, jeśli to nie jest niewinny happening, tylko przejaw integrystycznego wzmożenia katolickiego, któremu przeszkadza sam widok Marcina Lutra?
Pomyślałem, że jeszcze kilkanaście lat temu ta druga myśl pewnie by mi w ogóle nie zaświtała w głowie. Bo klimat był inny. Nie było mody na antyekumenizm. Nie było w polskim Kościele instytucji i mediów wspierających takie postawy.
Nie będę tu analizował, dlaczego klimat wokół ekumenizmu się zmienił. Przyczyn jest pewnie wiele. Ale nie można przejść obojętnie wobec tego, co w ostatnich miesiącach wyszło z ust
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń