Moje miejsce na ziemi to klasztor za lasem. Zawiadują nim siostry – dwanaście dominikańskich mniszek. Ja mieszkam przy nich i służę im, jak umiem.
Świat klauzury ma w sobie dziwną moc przyciągania, dlatego nawet na codziennych porannych mszach oprócz mniszek bywa tu zawsze kilka osób, a w niedzielę kaplica wypełnia się po brzegi i trudno zaparkować samochód w najbliższej okolicy. Bo klasztor jest za lasem i trzeba do niego dojechać.
Za lasem. Nie za-górami-za-lasami, na skalnych szczytach czy w cienistej kniei, lecz właśnie za lasem. W oddaleniu, ale jednak blisko. Czasami więc przejeżdżam przez las, by gdzieś wygłosić rekolekcje, poprowadzić wykład, wziąć udział w uczonym sympozjum lub zagadać w radiu. Najczęściej jednak przebywam na miejscu. Tu wszystko odzyskuje właściwe proporcje: zwykłe sprawy zwykłych ludzi, których tu spotykam, stają się ważne, jak powinny być, a wielkie sprawy świata dobiegają tu, pogubiwszy gdzieś pośród drzew wysokie koturny.
Naczelny „W drodze” powiedział, że mam pisać o Kościele. Zgoda, ale z góry uprzedzam, że będę pisał zza lasu, czyli o Kościele, który za lasem spotykam, i o Kościele, który do mnie przez las dociera. Jestem dominikaninem, k
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń