Osoby poniżej osiemnastego roku życia, czyli dzieci, nie mogą kupić alkoholu, papierosów, energetyków. Nie wolno im też korzystać z solariów. Trwa batalia o to, by mogły kupić tabletkę „dzień po”.
Nie ma tematów bardziej dzielących społeczeństwo niż te bioetyczne, odnoszące się do moralności. Rozpalają one emocje, dlatego politycy chętnie po nie sięgają. Koalicja Obywatelska, idąc do wyborów, zapowiadała sto konkretów na sto dni, a wśród nich było wiele postulatów odnoszących się do szeroko rozumianych kwestii obyczajowych. Wśród wyborczych obietnic znalazły się więc m.in. legalna aborcja do dwunastego tygodnia ciąży, refundacja in vitro z budżetu państwa, antykoncepcja awaryjna bez recepty dla osób powyżej piętnastego roku życia (czyli łatwy dostęp do tzw. tabletki „dzień po”) oraz możliwość skorzystania z darmowych badań prenatalnych. Podobne postulaty zgłaszała także Lewica, i choć z góry było wiadomo, że części z nich szybko nie uda się zrealizować, choćby tych dotyczących aborcji (w tym wypadku potrzebne są głębokie zmiany prawne, do przeprowadzenia których KO nie ma sejmowej większości, a także przełamanie weta prezydenta i – zdaniem części konstytucjonalistów – zmiana Konstytucji), to znalazły się takie, które można zmienić dość szybko, jak choćby dostęp do tzw. antykoncepcji awaryjnej bez recepty.
Warto prześledzić działania polityczne w tej kwestii, bo na tym przykładzie doskonale widać, że są takie sprawy, które w żaden sposób nie doprowadzą do kompromisu. I choć obie strony sporu deklarują, że mają na celu dobro kobiet, ich zdrowie i bezpieczeństwo, to dobro to jest zupełnie inaczej rozumiane. Zwolennicy dostępu do antykoncepcji awaryjnej bez recepty w swojej argumentacji powołują się przede wszystkim na prawa kobiet. Przekonują, że dzięki łatwemu dostępowi do tego typu preparatów kobiety będą się czuły bezpiecznie, w efekcie będzie mniej niechcianych ciąż, a przez to mniej aborcji. Tabletki takie bez problemu powinny być sprzedawane także bardzo młodym osobom, konkretnie tym, które skończyły piętnaście lat. To bowiem zdecydowanie ograniczy liczbę ciąż w przypadku osób małoletnich, a także nielegalnych aborcji. Z kolei przeciwnicy tych zmian uważają, że łatwy dostęp do silnych środków hormonalnych, przyjmowanych bez kontroli lekarza, może być destrukcyjny dla tak młodych i dopiero rozwijających się organizmów (przeciętnie dziewczynki w Polsce zaczynają miesiączkować około trzynastego roku życia). Może być szkodliwy dla ich płodności, uczyć nieodpowiedzialnych zachowań w sferze seksualnej, a także banalizować kwestie związane z ochroną życia.
Wahadło poszło w ruch
Na mocy przegłosowanej 23 lutego 2024 roku przez Sejm nowelizacji ustawy o prawie farmaceutycznym w aptekach bez recepty będzie można kupić antykoncepcję awaryjną. O tym, czy ta triumfalnie zapowiadana przez rząd Koalicji Obywatelskiej zmiana wejdzie w życie, ostatecznie zadecyduje prezydent. Może się bowiem okazać, że ustawę w proponowanym kształcie zawetuje (takie głosy już się pojawiają). Bez względu jednak na jego decyzję warto się przyjrzeć wątpliwościom natury moralnej, ale także społecznej, jakie budzą proponowane zmiany.
Batalia toczy się konkretnie o jeden preparat zawierający substancję czynną, octan uliprystalu, dostępny w Polsce od 2010 roku (z początku tylko na receptę). Inna dopuszczona do sprzedaży w Polsce antykoncepcj
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń