Nie przyjęli mnie do scholi Triduum Paschalnego u krakowskich dominikanów. To było oczywiste: zaczyna się Wielki Post, więc będę chodziła na próby. Wyrwę się! Przewietrzę! Spotkam jakichś ludzi! No i najważniejsze: będę współtworzyć liturgię, która sprawiła, że kiedyś zakochałam się w Jezusie i Kościele.
Przecież tak niedawno, zaledwie dwanaście lat temu, śpiewałam w tej scholi – już jako siostra zakonna. Nawet miałam solówkę! Pamiętam ten przyjemny kop adrenaliny: dyrygentem był Dawid Kusz OP, a ja miałam zaśpiewać jego kompozycję.
Tymczasem bracia kantorzy odmówili. Od jakiegoś czasu (o czym nie miałam pojęcia) krakowską scholą rządzą inne zasady: śpiewają tylko ci, którzy należą na co dzień do scholi duszpasterstw, a i tak chyba nie wszyscy. Jest jakaś selekcja. Bracia uzasadnili przykrą dla mnie decyzję z wielką kulturą, obszernie i merytorycznie, powołując się na instrukcję Kongregacji Obrzędów Musicam Sacram: że śpiew liturgiczny, szczególnie podczas najważniejszych uroczystości, powinny wykon
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń