Szafka z butami do kręgli
fot. Alev Takil / Unsplash

Religijny perfekcjonizm to taka tabletka z krzyżykiem powleczona pobożnością dla łatwiejszego łykania. Rzeczywiście przynosi chwilową ulgę i daje iluzoryczne poczucie dowartościowania, ale efekty uboczne jej działania są bardzo niszczące.

Jeden z bardziej znanych fragmentów Pierwszej Księgi Królewskiej to ten opisujący głęboką rozpacz, w jaką wpadł prorok Eliasz niemal bezpośrednio po odniesionym przezeń spektakularnym zwycięstwie w prorockiej konfrontacji z czterystu pięćdziesięcioma prorokami Baala (1 Krl 18,19–20).

Odbierz mi życie…

Jeszcze przed chwilą był to prorok jak ogień: niesamowicie gorliwy, całkowicie oddany służbie Panu, prorokujący i działający z żarem w sercu i błyskiem w oczach. Jeszcze wczoraj był nieustraszonym i niebojącym się podjąć ryzyka bezkompromisowym wojownikiem o wierność jedynemu prawdziwemu Bogu. A teraz? A teraz widzimy Eliasza siedzącego pod jakimś krzakiem, apatycznego, przestraszonego, a przede wszystkim rozczarowanego, zrezygnowanego i bez chęci do życia: „Wielki już czas, o Panie. Odbierz mi życie…”. Patrząc, jak pogrążony w rozpaczy Eliasz kładzie się pod janowcem i zasypia, rozumiemy go bardzo dobrze. Przecież tak często bywa. Po jakimś wielkim wysiłku – szczególnie, gdy towarzyszy mu duże napięcie emocjonalne – przychodzą wypalenie, apatia, smutek, depresja. Tym bardziej, jeśli – tak jak w przypadku Eliasza ze strony królowej – człowiekowi grozi niebezpieczeństwo. Zawsze znajdzie się jakaś Izebel, której się boimy i przed którą chcemy uciec, schować się. Wymuszone przez depresję spowolnione działanie, ucieczka w sen, a nawet myśli o zakończeniu życia są wtedy bardzo naturalną, wręcz instynktowną reakcją.

Bo nie jestem lepszy od moich przodków

Jednak w sytuacji Eliasza mamy pewien bardzo ciekawy szczegół, który rzuca całkiem inne światło na sprawę i którego to szczegółu nie można pominąć. W swojej przepełnionej bólem i naznaczonej rozczarowaniem prośbie do Boga Eliasz nie tylko się modli o to, by Jahwe zakończył jego życie, ale nazywa też wprost przyczynę takiej właśnie prośby: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków”. „Dobrze, dobrze” – ktoś powie – „rozumiem wypalenie i depresję, rozumiem rozczarowanie samym sobą, ale żeby chcieć umrzeć, dlatego że nie jest się lepszym od swoich przodków?!”. Cóż odpowiedzieć? Jeśli taka przyczyna wydaje się komuś dziwna i niewystarczająca, to zaiste ma się czym cieszyć i jest mu czego gratulować. Może się cieszyć, że zrządzeniem losu nie przyszło mu się mierzyć ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Perfekcjonizm to bowiem potwór pożerający wszystko i nieustannie domagający się coraz to nowych ofiar. A ponieważ nigdy nie jest nasycony, to nie waha się domagać również ofiar z ludzi. Spośród ludzi religijnych także. Eliasz jest tego przykładem. Nikt – a już na pewno nie Pan Bóg! – nie powiedział mu nigdy, że ma być lepszy od swoich przodków. On jednak w swej rozpalonej do granic religijnej gorliwości przyjął to jako coś tak oczywistego i przejął się tym tak bardzo, że uznawszy, iż nie sprostał wyzwaniu, myśli teraz o śmierci jako o jedynym wyjściu.

Szukając poczucia bezpieczeństwa

Jak to się dzieje? Jak to s

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2024, nr 04, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Bo nie jestem lepszy…
Wojciech Ziółek SJ

urodzony w Radomiu, w 1963 roku, w czerwcu, znaczy, w połowie czerwca, właściwie to w drugiej połowie czerwca, dokładnie 21 czerwca – jezuita, uratowany grzesznik....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze