Powtarza się wciąż, słyszę to od zamierzchłego dzieciństwa przeżytego na warszawskim Powiślu, od początku, na nowo, rzucony od niechcenia jak niewinna oczywistość, jak przysłowie ludowe lub ojczysta prawda, wtręt w rodzaju: „Gwałciciel… pójdzie do więzienia, już tam z nim zrobią, co trzeba”.
Za każdym razem, kiedy to słyszałem, dziwiłem się, że tak jest i nikt tego nie zmienia. Bo jakże to? Kogoś, kto został skazany, czeka jeszcze jedna kara, znacznie gorsza, i nic z tym nie robimy? Sam nic nie robiłem, żeby zerwać z tym myśleniem, poza tym zdumieniem. Niekiedy mówiłem, bywało, że uparcie, ale w odpowiedzi słyszałem zawsze: „Zostaw więzienną sprawiedliwość, wie, co robi”. I obiecywałem sobie, że nie rozumiejąc widocznie tej wiary w przestępczy wymiar sprawiedliwości, jeszcze ją przemyślę.
Ktoś, kto gwałcił, zostanie zgwałcony. Ktoś, kto gwałcił dzieci, będzie zgwałcony okrutniej. Nie, tak się nie da. Uczy tego nie tylko historia wszystkich skazanych niewinnie, lecz również skazanych sprawiedliwie, za najbardziej obrzydliwe czyny. Mówimy, że ktoś „spłacił dług wobec społeczeństwa”. A przecież prawie każdy, kto został skazany za przestępstwo, które budzi wstręt wśród więźniów (co jest spotęgowanym refleksem wstrętu, jaki budzi u nas,
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń