Nie pamiętam dokładnie tytułu tych rekolekcji. Na pewno zwracały uwagę mocnym hasłem, wzywającym do kolejnego już „obudzenia się” w naszym życiu. Pamiętam jednak doskonale, że mój znajomy kaznodzieja, zaproszony do poprowadzenia tych właśnie rekolekcji, już pierwszego dnia przegrał walkę z własnym snem, docierając do kościoła niemal pół godziny po czasie. Ciekawy obraz Adwentu jako porywania się z motyką na słońce. Do niepisanego kanonu homiletycznych schematów weszła również pewna ciekawa zasada. Na początku trwa mobilizacja, byśmy w końcu wzięli się w garść, bo jak nie teraz, to kiedy? W połowie Adwentu, zniesmaczeni osobistym falstartem, podnosimy siebie na duchu: „To jeszcze nie koniec, wciąż mamy szansę coś zmienić”, aż dochodzimy do ostatniej fazy kaznodziejskiej narracji: „W sumie nic się nie stało, że czas przemknął tak niespodziewanie, bo Pan i tak przyjdzie”. Do tego dochodzi poczucie pewnej niekonsekwencji. Słyszymy, że Adwent to „czas radosnego oczekiwania”, a przecież łacińskie słowo adventus oznacza „przyjście”, „objawienie się”, nie „oczekiwanie”. Jeżeli mówimy, że Jezus jest z nami, to dlaczego na Niego czekamy? Czy to sofistyczna gra słów? Coroczny rytuał? Czy może jednak tkwi w tym coś niezwykłego?
Klucz
Coraz częściej się przekonuję, że Adwent to mistrzowsko wykonany klucz, za pomocą którego Jezus próbuje otworzyć oporne drzwi naszego serca. Mówiąc „serce”, mam na myśli jego biblijne znaczenie, czyli najgłębszą część naszej istoty, życie wewnętrzne. To prawdziwe centrum dowodzenia, gdzie dusza spotyka się z umysłem, wolą, światem uczuć i tym, co cielesne. Tyle że to centrum bywa umęczone bolesnymi złamaniami. Wiedział o tym św. Jakub, określając wahającego się, rozdartego wewnętrznie człowieka mianem dipsychos – kogoś o rozdwojonej duszy (Jk 1,8). Pęknięcie duchowe na znak sojuszu podaje rękę zewnętrznej niestabilności. Panosząca się bezkarnie pandemia czy obrócona w popiół społeczna jedność uświadamiają aż nazbyt boleśnie iluzję wielu zabezpieczeń. Pewność stała się luksusem, na który coraz rzadziej możemy sobie pozwolić. Adwent, na szczęście, wychodzi naprzeciw nieprzyjemnej rzeczywistości. Nie tylko nie odżegnując się od naszego doświadczenia, ale śmiało podchwytując znane tony, proponuje zupełnie inną melodię.
Już i jeszcze nie
Słowo Boże nie pomaga w usunięciu napięcia. Co ma na myśli Jezus, ogłaszając, że „królestwo Boże jest już wśród was” (Łk
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń