Mężczyzna modlący się w kościelnej ławce
fot. Jacob Bentzinger / Unsplash

Każda parafia terytorialna powinna być personalna – to znaczy zorientowana na tych ludzi, którzy na tym terenie mieszkają.

Rozmawiają socjolog religii ks. Remigiusz Szauer i Tomasz Maćkowiak 

W polskiej publicystyce pojawia się dość często twierdzenie, że model Kościoła, w którym podstawową jednostką jest parafia, się przeżył.

Na pewno przeżył się taki model, w którym parafia jest rozumiana wyłącznie jako rodzaj urzędu, instytucji czy biura nieróżniącego się za bardzo od urzędu skarbowego czy urzędu miejskiego.

Przez lata byliśmy przyzwyczajeni, że wszystko w Kościele szło siłą rozpędu. Właściwie nie trzeba się było zastanawiać, jakie zadania ma pełnić parafia, bo one były z góry zdefiniowane: chrzty, pierwsze komunie, niedzielne msze, w Adwencie roraty, w Wielkim Poście droga krzyżowa itd. To wszystko koordynował urząd, którym była parafia i który wydawał też zaświadczenia, poświadczenia, dokumenty, metryki.

Chodzi o to, że to był model klerykalny?

Nawet nie, bo w takich parafiach zwykle działała jakaś grupa świeckich zaangażowanych w życie tej wspólnoty. Ale to była grupa bardzo wąska. Istniały też na przykład rozmaite wspólnoty modlitewne, do których należało jakieś dwa, trzy procent parafian. Reszta wiernych przyjmowała pozycję klientów, którzy przychodzili na konkretne wydarzenia, często mieli poczucie wdzięczności, że ta parafia jest, i rozumieli, że powinni ją wspierać. Proboszcz czasem przypomniał z ambony, jakie zobowiązania mają wierni wobec parafii, ile potrzeba na taki czy inny remont, że sakramenty przyjmuje się w swojej parafii, a nie w obcej i żadnych zgód na śluby poza parafią nie będzie. I wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Ale nad tym, jaka jest więź parafian z tą instytucją, nikt się za bardzo nie zastanawiał, było to zupełnie oczywiste.

Mówimy o tradycyjnej parafii wiejskiej?

W miastach wyglądało podobnie. Tyle że tam parafie są większe. Powiedzmy, że było dwadzieścia pięć tysięcy parafian, a w niedzielę odprawiano osiem mszy. Funkcjonowało biuro parafialne przyjmujące intencje – i to w zasadzie było jedyne miejsce, które służyło kontaktom tych dwudziestu pięciu tysięcy ludzi z parafią.

Kiedy się spojrzy na dzisiejsze problemy, w tym bardzo liczne odchodzenie wiernych z Kościoła, szczególnie młodych, można się zastanawiać nad tym, czy taka konstrukcja parafii z biurem parafialnym w centrum – to jest model sprzyjający temu, by ludzie czuli się tam jak w swoim domu.

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2023, nr 11, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Po co nam parafia
ks. Remigiusz Szauer

urodzony w 1980 roku – prezbiter diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, doktor nauk społecznych w zakresie socjologii, dyrektor Instytutu Studiów Wyższych w Koszalinie, adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego....

Po co nam parafia
Tomasz Maćkowiak

urodzony w 1967 r. – nauczyciel, tłumacz, dziennikarz specjalizujący się w zagadnieniach związanych z Czechami i Słowacją. Jego książka Byłam katolickim księdzem. Historia Ludmily Javorovej, kobiety wyświęconej w...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze