fot. karsten winegeart / unsplash

Kiedy słyszę, że mąż ma mi podawać rano termometr i w ten sposób się włączyć w rozpoznawanie mojej płodności, to otwiera mi się nóż w kieszeni. Jak mówi moja przyjaciółka: „To ja już nie mam rąk, żeby sobie wziąć termometr ze stolika nocnego?!”.

MIKOŁAJ

Małżeństwo wiąże się z seksualnością i wypływającą z niej w naturalny sposób płodnością. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że te trzy elementy są nierozłączne jak wiara, nadzieja i miłość – trzy siostry, które tylko dzięki współistnieniu mogą w pełni się zrealizować w życiu człowieka. Metody rozpoznawania płodności są w tym zakresie narzędziem pomocniczym – wcale nie najważniejszym – pozwalającym jedynie zrozumieć, przyjąć i zaakceptować pewną rzeczywistość. Zwracam na to uwagę nie bez powodu – mam bowiem nieodparte wrażenie, że rola tak zwanego naturalnego planowania rodziny jest przez wielu zupełnie niepotrzebnie wyolbrzymiana – jakby był to najistotniejszy element w przygotowaniach do zawarcia sakramentu małżeństwa. Owszem, to ważny temat, ale nie bardziej niż zrozumienie, czym jest sakrament małżeństwa, jakie są różnice między kobietą i mężczyzną w przeżywaniu rzeczywistości, czy chociażby to, jak dobrze poukładać relacje w rodzinie. Pewne kulturowe schematy sprawiły, że naturalne planowanie rodziny jest pierwszym skojarzeniem, gdy mówimy o kursach dla narzeczonych. W sposób kompletnie nieusprawiedliwiony temat ten jawi się jako mityczne monstrum, które trzeba ujarzmić.

Zwykle – choć jestem przekonany, że nie zawsze – towarzyszą temu pełne zażenowania stwierdzenia: „Znowu o seksie w Kościele?”; „Kościelna gadka o nakazach i zakazach”; „Kolejne mądrości o tym, jak to robić po Bożemu”… Byłem w tym samym miejscu. Miałem podobne podejście. Uważałem, że naturalne planowanie rodziny jest wręcz nienaturalne i prowadzi do zamordowania jakiejkolwiek spontaniczności. Stąd duża rezerwa, żeby nie powiedzieć niechęć, z jaką podchodziłem do zagadnienia. Retoryka, którą się posługiwano, mówiąc o seksualności, kiedy przygotowywaliśmy się do małżeństwa, nie pozostawiała pola do dyskusji. Czułem, że temat jest nadmiernie obudowany religijnymi twierdzeniami i dużo w nim ideologii. Kiedy słyszałem lub czytałem o tym, jakie pozycje podczas współżycia są dobre, a które prowadzą na manowce ludzkiej godności, czułem zażenowanie. Często o zasadach rządzących relacją małżeńską mówiono w sposób podszyty jakimś archaicznym patriarchalnym szowinizmem, co budziło mój opór i wywoływało ironiczny uśmiech. Tym samym trudno mi było z entuzjazmem wejść w tę rzeczywistość. Zaufałem jednak intuicji mojej żony, która w przeciwieństwie do mnie miała dużo mniej wątpliwości. Umiała oswoić mnie z tym, co wydawało się nie do oswojenia, umiejętnie odfiltrowując wszystko, co mnie blokowało. Po latach okazało się, że byłem ofiarą mitów i teorii, które latami narastały wokół naturalnego planowania rodziny. Nie mam wątpliwości, że wynikało to również z pewnej niedojrzałości. Nie zmienia to faktu, że język był siermiężny i ni

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Odczarować NPR
Mikołaj Rutkowski

urodzony w 1985 r. – z wykształcenia politolog i technik budownictwa, z zawodu przedsiębiorca, z zamiłowania fotograf. Entuzjasta muzyki, literatury i żeglarstwa. Jachtowy sternik morski....

Odczarować NPR
Victoria Rutkowska

fizjoterapeutka, pedagożka specjalna, certyfikowany asystent osób niepełnosprawnych oraz dyplomowany nauczyciel Naturalnego Planowania Rodziny. Żona...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze