Zmęczenie i wypalenie, wieczne poczucie bycia spóźnionym. Do tego przebodźcowanie: za głośno, za szybko, za dużo. Presja czasu i zawiedzionych własnych oczekiwań. Że waga znowu pokazuje za dużo, że haluks wyskoczył nie wiadomo jak i kiedy, że ciało żyje swoim życiem – zwłaszcza brzuch i pupa – i nie chce się wpasować w wymarzone ramki. Wszędobylstwo agresji w codziennym życiu oraz natarczywość obrazów niezawinionej śmierci i cierpienia gdziekolwiek spojrzeć. Czy tak musimy żyć? Świat stanął na głowie, a my nie tylko tracimy grunt pod nogami, ale przede wszystkim tracimy kontakt z samym sobą. Jeśli powstaje w głowie taka myśl, niechybny to znak, że czas udać się na terapię. Zanim to jednak zrobimy, warto sięgnąć po książkę Bogdana de Barbaro Po co światu psychoterapia.
Tabletki „na szczęście” się skończyły
Wydaje się, że niemal każdy chodzi już na terapię albo właśnie ją skończył. Wśród znajomych wymieniamy się numerami telefonów do sprawdzonych psychoterapeutów i skreślamy tych, którzy nam nie podpasowali. Jeszcze ciekawiej wygląda to wśród młodzieży. W jednej z trzydziestoosobowych klas licealnych, w której uczę, dziesięć osób chodzi na terapię, a kolejne dziesięć się nad tym zastanawia. Jeśli potraktujemy zespół klasowy jako przekrój społeczeństwa, to jedna trzecia z nas przebywa w gabinecie psychoterapeuty. Cotygodniowe spotkania terapeutyczne stały się już żelaznym punktem harmonogramu dnia, podobnie jak zajęcia na basenie, trening na siłowni czy wyjście do kina. Psychoterapeuci powinni zacierać ręce z uciechy, ponieważ klientów od czasów pandemii koronawirusa tylko przybywa, a kolejne wydarzenia – tak w Polsce, jak i na świecie – nie wskazują, aby ten trend miał się szybko skończyć. Bogdan de Barbaro w swojej książce mówi jednak: Mnie to wcale nie cieszy.
Świat wydaje się nieustannie domagać od nas jakiejś odpowiedzi. Ciągle czegoś od nas chce, o czym przekonują krzykliwe billboardy i histeryczne w tonie nagłówki newsów (bo trudno je nazwać artykułami) w internecie. Choć świat do nas krzyczy – natarczywie i obsesyjnie – to jednak nie zaprząta sobie uwagi naszą odpowiedzią. Trudno żyć w stanie ciągłego napięcia, nieustannego bycia w pogotowiu, czekając na to, co się wydarzy. Bogdan de Barbaro udziela odpowiedzi wcale niełatwej, ale tylko takie są atrakcyjne. Jak zauważa, psychoterapia pojawiła się zaledwie sto lat temu, a ludzie w poprzednich epokach jakoś sobie radzili z życiem (choć i ono ich nie oszczędzało). Nie ma „tabletki na szczęście”, za pomocą której nagle wszystko wróci do normy. Duża część naszego poczucia kryzysu jestestwa bierze się stąd, że jesteśmy pod niesamowitą presją skrajnych obrazów. Jeśli wakacje – to tylko
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń