Ileż się ich nasłuchałem przez ponad czterdzieści lat życia w Towarzystwie! Niektóre były kierowane wprost do mnie, inne stanowiły część tradycji ustnej jezuitów przekazywanej z pokolenia na pokolenie podczas opowieści snutych przy posiłkach, spotkaniach itp. To były zabawne, ironiczne dykteryjki, nieraz z gorzką puentą, ale zawsze wskazujące – czy to wprost, czy to à rebours – na to, co w życiu zakonnym ważne, a co nie. Już w nowicjacie słyszałem radę – a de facto przestrogę – jak to rodzice wstępującego do nas przed laty górala instruowali go przed wyjazdem z domu: „Kuferek se miej zamkninty, a swoje se myśl”. Potem były kolejne. Ich autorzy w większości już nie żyją, ale ich rady wciąż są ze mną. Pamiętam radę Stefana Filipowicza dotyczącą właściwego podejścia do dyspozycyjności, a streszczającą się w słowach: „Jeśli muszę, to chętnie”. Pamiętam radę magistra z amerykańskiej prowincji Missouri, opowiedzianą mi przez jednego z jego nowicjuszy, któremu tamten powiedział: „Bob, to nieprawda, że nie masz w sobie nic, czym mógłbyś służyć ludziom. Pamiętaj, że zawsze możesz służyć innym jako zły przykład”. Dobrze pamiętam też radę stanowiącą swoiste patrymonium naszej prowincji, jakiej swego czasu udzielił pochodzący z magnackiego rodu Popielów herbu Sulima o. Jan innemu naszemu współbratu, będącemu wówczas rektor
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń