Nowotwór
fot. rohit ranwa / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Pierwszy List do Koryntian

0 opinie
Wyczyść

Niedziela. Kościół dominikanów na warszawskim Służewie, msza o godzinie 14. Ścisk, ludzie stoją jeden przy drugim. Pełno 30-latków z małymi dziećmi, ssącymi mleko z butelek. Miły widok, wszak większość kościołów w Europie świeci dziś pustkami, a rodzin z maluchami nie spotkamy tam w ogóle.

Gdyby do kościoła na Służewie wprowadzić za rękę Hiszpana, Włocha czy Belga, zapewne gwizdnąłby ze zdziwienia pod nosem albo rzucił uniwersalne „łał”. Takie tłumy na mszy to na Zachodzie rzecz niesłychana. Jednak zewsząd słyszymy, że właśnie to nas czeka, że już niedługo echo będzie się odbijało także od ścian polskich kościołów, bo proces laicyzacji naszego społeczeństwa jest nieuchronny. Że już niedługo Hiszpan, Włoch czy Belg wchodzący do polskiego kościoła będzie się w nim czuł całkiem swojsko, tak jak u siebie w domu, w towarzystwie kilku, kilkunastu wiernych, w wieku od 60 lat w górę.

Za pięć lat, za dziesięć? A może już za chwilę?

***

Poniedziałek. W kioskach ukazuje się kolejny numer tygodnika „W Sieci”. Z ostrą, wyrazistą okładką. Tomasz Lis, naczelny konkurencyjnego „Newsweeka”, ubrany w nazistowski mundur, trzyma w ręku zakrwawiony różaniec. Tytuł brzmi: „Prawie jak Goebbels”. Redaktorzy „W Sieci” oskarżają Lisa, że jest jednym z przywódców nagonki na Kościół katolicki w Polsce i sugerują, że kampania nienawiści skierowana przeciwko duchownym może przynieść tragiczne skutki. „Czy zatrzymają się dopiero, gdy zaczną ginąć księża?” – czytamy w tygodniku braci Karnowskich.

W istocie, „Newsweek” w ostatnich miesiącach malował obraz polskiego księdza pedofila, używając języka nieodbiegającego zanadto od retoryki Urbanowego „Nie”. Owszem, można było nawet doszukać się w niektórych tekstach tonów godnych samego ministra propagandy Trzeciej Rzeszy, który, przypomnijmy, w podobnie spektakularny sposób oskarżał katolickich duchownych, którzy mieli molestować dzieci (jak się po czasie okazało, większość zarzutów była sfabrykowana). Czy usprawiedliwia to jednak okładkę „W Sieci”? Czy takich metod powinien używać tygodnik, który, jak sam podkreśla, „staje w obronie Kościoła”? Czy sami hierarchowie chcą, aby dziennikarze w taki właśnie sposób ich bronili?

***

Owe pustki w kościołach, o których wspomniałem na początku, mogą się stać rzeczywistością w Polsce dużo wcześniej, niż sobie wyobrażamy. Jeśli biskupi nie poradzą sobie z presją mediów w związku ze skandalami pedofilskimi, jeżeli będą nadal dostarczać amunicji swoim przeciwnikom, kręcąc, lawirując, wypowiadając się w sposób niejasny o sprawach, o których powinno się mówić wyjątkowo precyzyjnie, w Polsce może się powtórzyć choćby scenariusz irlandzki. Tam efektem afer pedofilskich był głęboki kryzys Kościoła, wielu wiernych odwróciło się do swoich parafii, straciło zaufanie do pasterzy. Pytanie brzmi, czy w takich okolicznościach najlepszym rozwiązaniem jest atakowanie krytyków Kościoła ad personam i w stylu, mówiąc delikatnie, mało eleganckim.

Niektórzy biskupi świetnie rozumieją, że pedofilia w Kościele jest realnym problemem. Większość jednak potwierdza tezę o oblężonej twierdzy – każdy nagłośniony przypadek traktując jako nagonkę, perfidne uderzenie w Kościół, a nawet w podstawy wiary. Do rzadkości należą przypadki działania szybkiego, skutecznego i rozsądnego, takiego jak wtedy, gdy abp Henryk Hoser zwolnił kanclerza Kurii Warszawsko-Praskiej ks. Wojciecha Lipkę natychmiast po jego nieszczęsnej wypowiedzi w sprawie jednego z oskarżonych księży. Częściej jednak z ust najważniejszych przedstawicieli Kościoła padały deklaracje nieprzemyślane, by nie powiedzieć bulwersujące, jak wówczas, gdy abp Józef Michalik mówił o „dzieciach, które lgną i drugiego człowieka wciągają”. Czy był to wyłącznie lapsus, czy może dowód na całkowite niezrozumienie tego, czym jest pedofilia? Jedno jest pewne: wypowiedź abp. Michalika przyniosła ogromne szkody Kościołowi. I przybliżała nas do wariantu irlandzkiego.

Na Zachodzie wierni oburzali się nie tylko dlatego, że wielu księży było zamieszanych w skandale pedofilskie, ale również dlatego, że ich przełożeni do końca ich bronili i starali się znaleźć usprawiedliwienie dla ich niecnych czynów. Jeśli hierarchowie będą nadal mówić o „lgnących dzieciach”, a prawicowa prasa będzie porównywać polskich antyklerykałów do Goebbelsów, spora część opinii publicznej dojdzie do wniosku, że Kościołowi zależy w większej mierze na walce z prawdziwymi lub wyimaginowanymi wrogami zewnętrznymi niż z nowotworem, który zżera Kościół od środka. Czas na zmianę priorytetów i języka. Czy polski Kościół podoła temu wyzwaniu?

Nowotwór
Marek Magierowski

urodzony 12 lutego 1971 r. w Bystrzycy Kłodzkiej – iberysta, absolwent hispanistyki na UAM, dziennikarz prasowy, polityk i dyplomata, ambasador RP w Izraelu (25.06.2018 - 07.11.2021), ambasador RP w Stanach Zjednoczonych (od 23.11.2021r.)....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze