W kartuzji wszystko zostaje sprowadzone do tego, co najważniejsze, a przez to najprostsze. Wszystko ma ukierunkować na jedno – na Boga, ma być rezygnacją ze wszystkiego, co zbędne, aby najważniejszy był On.
Godzinę drogi samochodem od Lyonu, na wysokości około 1000 m, w niewielkiej, przepięknie położonej dolinie, w Portes, znajduje się mały klasztor kartuzów. Żyje w nim kilkunastu mnichów. Nieco powyżej, przy dobrej widoczności, można podziwiać panoramę Alp z widocznym w oddali szczytem Mont Blanc. Przy wjeździe na teren kartuzji znajduje się napis: „Przyjaciele turyści, mnisi, którzy modlą się za was, dziękują za uszanowanie ich samotności”. I żeby nikt nie miał wątpliwości, poniżej jest dopisane: „Nie zwiedzamy kartuzji”. Bracia strzegą swojej samotności i oddzielenia od świata. Od samego początku zaszywali się w dzikiej głuszy, często w górach, po których chodzą raz w tygodniu na przewidziany regułą spacer, szybko i zwinnie, niczym górskie kozice.
Wszystko zaczęło się od świętego Brunona, mistrza szkoły katedralnej w Reims, kształcącej elity średniowiecznej Europy. Zapragnął żyć tylko dla Boga, w ciszy i samotności. Dlatego razem z kilkoma mającymi to samo pragnienie towarzyszami wyruszył, aby odnaleźć miejsce odosobnienia i tam zamieszkać. Niedaleko Grenoble, w górach, zakładają pierwszy klasztor. Dziś na całym świecie mają ich kilkanaście, ale kartuzi to wciąż rzadkie okazy.
Chyba każdego, kto pierwszy raz przyjeżdża do kartuzji, najbardziej uderza przejmująca cisza, przerywana od czasu do czasu dźwiękiem dzwonu, odmierzającym rytm dnia. Statuty mówią jasno: „Naszym powołaniem jest szukanie Boga w ciszy i milczeniu”. Te dwa słowa są ważne: cisza i milczenie. Ale nie one są celem. W tej ciszy nie chodzi tylko o milczenie, tylko o to, ku czemu ono ma prowadzić. A ma prowadzić ku Słowu, ku Chrystusowi, „który jest, który był i który przychodzi”. I ma się w człowieku narodzić. Jak? Droga kartuzów wiedzie właśnie przez ciszę i milczenie, które budują klimat i warunki tego spotkania. Eliot pisał, że słowo tam się odezwie, gdzie jest „dość ciszy”. W kartuzji jej nie brakuje. Można w niej słuchać Słowa, Chrystusa. On jest, choć często się ukrywa albo raczej wycofuje: z miejsc znanych i uczęszczanych do coraz większej głuszy; z przedmieść, rynków i placów do twierdzy wewnętrznej, w której chce mieszkać z każdym sam na sam i „mówić do jego serca” (Oz 2,16).
W Portes oddzielenie od świata wyraża się nawet w tym, że nie ma tu zasięgu telefonicznego, więc jeśli ktoś przyjeżdża, musi się liczyć z tym, że ostatni SMS wyśle w małej wiosce poniżej klasztoru.
To, co najważniejsze
Kiedy stawiamy sobie na serio najważniejsze pytania i pozostawiamy na boku znane i powtarzane często bez zastanowienia odpowiedzi, jest szansa, że odkryjemy coś na nowo. Jezus na początku Ewangelii św. Jana pyta swoich uczniów: „Czego szukacie?”. Uczniowie odpowiadają: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Następnie Jezus zaprasza ich, mówiąc: „Chodźcie, a zobaczycie”. I tak zaczyna się najpiękniejsza przygoda. Nie zdobywanie kolejnego górskiego szczytu czy skok na bungee, choć to przecież ekscytujące przeżycia, ale pójście za Chrystusem. Czyż nie tak było z uczniami? Jezus pyta: „Co jest najważniejsze dla ciebie, przyjacielu? Czego szukasz? Jeśli Mnie szukasz, oto jestem”.
W kartuzji wszystko zostaje sprowadzone do tego, co najważniejsze, a przez to najprostsze. Wszystko ma ukierunkować na jedno – na Boga, ma być rezygnacją ze wszystkiego, co zbędne, aby najważniejszy był
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń