rozmawiają Tomasz Stawiszyński i Roman Bielecki OP
Komu pan najbardziej ufa?
Swoim najbliższym – żonie, matce, przyjaciołom. Z nimi mam relacje intymne i osobiste. Ufam też racjonalności i nauce. Każde zaufanie to wysiłek, który musimy wykonać, by w tym trudnym i skomplikowanym środowisku, w którym przyszło nam żyć, zbudować bezpieczną przestrzeń.
Czy to znaczy, że zaufanie nie jest nam dane od urodzenia? Musimy się go nauczyć?
W psychoterapii mówi się o zaufaniu pierwotnym jako podstawowym warunku pomyślnego życia psychicznego. Dziecko, aby się rozwijać i zbudować w sobie jakiś rodzaj stabilności, musi doświadczać przewidywalności świata. Musi mieć pewność, że kiedy zrobi dwa kroki, to się od razu nie przewróci, albo że kiedy matka wyjdzie z pokoju, to później wróci. I kiedy ten rodzaj zaufania zostaje zakłócony, prowadzi to do poważnego cierpienia.
Z kolei filozofia, w szczególności egzystencjalistyczna, widzi kondycję człowieka naznaczoną lękiem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i bezradnością. Zaufanie jest więc zadaniem, czymś, co dopiero musimy wypracować.
Gdzie pan jest w tym sporze?
Bliżej mi do myślenia o wpisanej w nasze życie niepewności. A o zaufaniu myślę jako o rodzaju bezpieczeństwa, które wypracowujemy.
A w którym momencie zaufanie jest zachwiane? Czy wtedy, kiedy bezpieczeństwo zostaje podważone, nie ma zaufania?
Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie dominuje fantazja o bezpieczeństwie absolutnym. Marzenie o raju na ziemi, gdzie wszystko jest przewidywalne i nic nam nie zagraża. Do osiągnięcia takiego stanu dążymy w sposób mniej lub bardziej świadomy, intensywnie do tego zachęcani przez potężny rynek usług, które obiecują, że nam taką pewność zagwarantują. Zastosujesz odpowiednią dietę, zestaw ćwiczeń, odbędziesz odpowiednie szkolenie i warsztaty, przejdziesz przez określone terapie, coachingi…
… i nic ci się nie stanie.
Tak. Będziesz odporny na wszystkie niedogodności wynikające z faktu narodzin. Będziesz w pełni zarządzać sobą.
Podobny mechanizm wykorzystują różnego rodzaju używki, z których korzystanie jest po prostu jeszcze jedną formą poszukiwania poczucia bezpieczeństwa i błogości. Realnie doświadczamy dziś jednak czegoś zupełnie przeciwnego, a mianowicie całkowitej nieprzewidywalności życia, świadomości, że w każdej chwili może się ono wywrócić do góry nogami albo że już się wywróciło. Mam wrażenie, że właśnie tego rodzaju wgląd zafundowała wielu z nas pandemia. Z powodu jednego małego wirusa struktura codzienności została dosłownie wysadzona w powietrze.
Próba odnalezienia się pomiędzy iluzją całkowitego bezpieczeństwa a radykalną rozpaczą, czyli wypracowanie w sobie elementarnej stabilności, pomimo że współczesny świat jest radykalnie niestabilny, to ideał, do którego, myślę, chcielibyśmy wszyscy dążyć.
Wspomina pan o pandemii. Trudno uciec od tego tematu. Czy dzisiaj musimy się nauczyć na nowo budować zaufanie, czy raczej powinniśmy się przyzwyczaić do życia w świecie, w którym bezpieczeństwa nie będzie?
Moim zdaniem – choć może to zabrzmieć paradoksalnie albo nawet prowokacyjnie – najbardziej potrzebujemy głębokiego i uczciwego przeżycia żałoby i poczucia straty. Skonfrontowania się z tym wszystkim, co z dzisiejszego świata jest wypierane i niewidoczne. Późnokapitalistyczna kultura głosi mit omnipotencji, wyrażający się w przekonaniu, że przy odpowiednim nastawieniu można wszystko, że będziemy wiecznie młodzi i zdrowi. No i że uda nam się uzyskać cał
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń