Liturgia krok po kroku
Iz 52,7-10 / Ps 98 / Hbr 1,1-6 / J 1,1-18
Odkrywamy czasami jakiś ważny dla siebie motyw i nagle wszystko zaczynamy widzieć w jego świetle, wszystko nam się z tą jedną myślą czy ideą kojarzy. Dla mnie takim motywem jest nadzieja i jej gorączkowa potrzeba, pragnienie, poszukiwanie. Wystarczy choćby prześledzić listę książek z nadzieją w tytule: Pamiętniki nadziei, Nadzieja poddawana próbom, Świadek nadziei, Przekroczyć próg nadziei, Świat ludzkiej nadziei…
Boże Narodzenie też tak widzę i rozumiem – jako źródło nadziei, święto przesycone nadzieją.
Przede wszystkim dlatego, że w ten świat, tak bardzo popękany, obolały, zmęczony i popsuty, przychodzi Ten, przez którego wszystko się stało, Pierworodny wszystkiego, Ten, który zna świat i wszystkie jego sprawy, każdą cząstkę, jakby od podszewki – Ten, który jest „Konstruktorem” świata. Przychodzi po to, żeby go naprawić.
Boże Narodzenie to czas nadziei także dlatego, że Bóg, przychodząc jako dziecko, w tej niesamowitej pokorze i kruchości, zależności, w tej absolutnej potrzebie miłości, troski, opieki, w zdaniu się na człowieka, wyzwala w nas zdolność do takiej opieki, troski i miłości. Pokonuje nas samych, rozmaite nasze obronne mechanizmy, instynkt walki, egoizm. To jest nadzieja dla nas: Bóg, potrzebując nas jako dziecko, wyzwala w nas zdolność kochania.
W tym świetle możemy też odczytać dzisiejszą ewangelię – ewangelię o Słowie, które staje się ciałem, które wchodzi w ludzki świat i ten świat przemienia. Dotyczy to Bożego Słowa, ale też słowa zwykłego, ludzkiego. Zazwyczaj przy okazji tych świąt pada wiele słów – mamy dla siebie nieco więcej czasu, spotykamy się z innymi, rozmawiamy, składamy życzenia. Warto przy tym zadbać, żeby były to dobre słowa, by wyrażały serdeczność, dobroć, miłość, może przebaczenie i pojednanie albo wdzięczność. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, ale budująca, by wyświadczała dobro słuchającym – napisał św. Paweł. Możemy dać takie słowo, które rzeczywiście jest zdolne zaświecić nawet w wielkiej ciemności i tę ciemność rozproszyć. To jest rzecz niezwykła, że słowo może mieć taką moc, że zostaliśmy wyposażeni w taką siłę – dawania słowa, które może być życiodajne. Oczywiście, po drugiej stronie jest przyjmowanie słowa: zdolność słuchania, wysiłek zrozumienia, dawania wiary słowu.
Na początku było Słowo (…) wszystkim, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. I to jest nadzieja!
Oceń