Wiem, że Jonasz Kofta napisał na odwrót. Ale…
Z Tomska wyjechałem nazajutrz po Zaduszkach. Już w czasie drogi do podnowosybirskiego ośrodka wypoczynkowego dowiedziałem się o kolejnej wpadce bliskiego mi człowieka, który od lat zmaga się z nałogiem. Dobry, wrażliwy, niezwykle utalentowany. I zbawiony. Nie raz. Ale choć się stara, w swej słabości jest jak Kichijiro z Milczenia Martina Scorsese – po wielokroć przysięgający na wszystkie świętości i po tyleżkroć wypierający się swojej wiary. A ponieważ znam jego rodzinę, to wiem, jaki ból sprawiają im jego kolejne wpadki. Zabolało i mnie. Ale może właśnie dlatego, towarzysząc kilkunastu parom w trzydniowych „Spotkaniach małżeńskich”, tym wyraźniej mogłem zobaczyć, jak popełnione zło, poplątane relacje i wzajemne zranienia mogą być – jeśli tylko z miłością stawia się im czoła – przemieniane w dobro. Móc się temu przyglądać z bliska, to doświadczenie niezwykłe.
Z Nowosybirska ruszyłem na daleki zachód. Długa podróż samolotem do Sankt Petersburga, przesiadka, kolejny samolot do Królewca vel Kaliningradu, a potem jeszcze kilka godzin autobusem do Gdańska, do Ojczyzny, do mojej Polski. Po krótkim noclegu u Naszych, o czwartej nad ranem jechałem taksówką na dworzec. Puste, jeszcze śpiące miasto. Ciemno, cisza, spokój. Małomówny kierowca, cicha muzyka z radia i nagle… niespodziewanie, wyraźnie i czysto z głośników popłynęły dźwięki
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń