Metafizyka wina
Oferta specjalna -25%

Liturgia krok po kroku

0 opinie
Wyczyść

Dlaczego Chrystus przemienił swoją krew akurat w wino? Jest przecież tyle napojów na świecie – choćby woda, mleko, ocet czy oliwa – a On wybrał „owoc winnego krzewu i pracy rąk ludzkich”? Skoro w tej właśnie cieczy materia dostąpiła takiej sakralizacji, że stała się wręcz częścią Boga, ową życiodajną dla każdego organizmu cieczą, to dlaczego w refleksji chrześcijan wino jest prawie w ogóle nieobecne?

Jeżeli – jak powtarzają niektórzy za Martinem Heideggerem – jakiekolwiek słowo zaczerpnięte z życia codziennego godne jest pytań filozoficznych, to dlaczego tak rzadko stawiamy pytania o wino?

Te myśli przychodziły mi do głowy, kiedy z grupą polskich kiperów objeżdżałem węgierskie winnice. Zwiedzałem wielowiekowe piwnice, w których od czasów średniowiecza do dziś przechowywane są długie rzędy dębowych beczek z winem, słuchałem szczegółowych wykładów o różnych kombinacjach ziemi, wody i słońca, które każdego roku nadają napojowi inny smak i aromat, degustowałem produkty ze szczepów o nazwach węgierskich, jak kiralyleanyka czy szürkebarat, oraz typowo francuskich, jak sauvignon blanc czy pinot noir, w XVII–wiecznym dworku szlacheckim w Tallya byłem zaś podejmowany w saloniku papieskim, gdzie główne miejsce zajmuje olbrzymi portret Piusa V z kieliszkiem białego wina w dłoni i łacińskim napisem: summum pontificem Talia vina decent. To właśnie Pius V, gdy w roku 1562 otrzymał od kardynała Georga Draskovitsa, arcybiskupa Kaloczy, dużą partię tokaju, miał wypowiedzieć owe słowa, że „wino z Tallya godne jest samego papieża”.

Kiperzy degustowali niewiele, ale po trzech małych łykach byli w stanie zapisać na temat każdego gatunku całą kartkę w zeszycie – opisywali bukiet zapachów, kolor, miąższ, kwaskowatość, stopień nasycenia minerałami itp. Rozpoznawali po smaku, czy wino stało w beczce, ile lat było w niej przechowywane, czy dęby, z których zrobiono beczki, pochodzą z tych okolic, na przykład z Lasów Zemplińskich, czy też z daleka.

Być może nasza refleksja nad winem jest tak uboga – myślałem między smakowaniem kadarki i egri bikaver – że kryje ono w sobie pewną dwuznaczność, jakiej nie ma w przypadku chleba. Wiąże się przecież z groźbą alkoholizmu, a w tak alkoholofilskim społeczeństwie, jak nasze, skupianie się na mocnych trunkach jest antypedagogiczne. Nie bez powodu Kościół angażuje się w krucjaty trzeźwości i akcje abstynencji.

A z drugiej strony Biblia pełna jest odniesień do wina – i to wcale nie w negatywnych kontekstach. Pierwszą winnicę, jak podaje Księga Rodzaju, zasadził Noe po opadnięciu wód potopu na zboczach Araratu. Wraz z wielobarwną tęczą była ona przypieczętowaniem przymierza Noahickiego, które Bóg zawarł z ocalałą ludzkością. Psalmy podkreślają, że „wino rozwesela serce człowieka”. Pierwszym znakiem, jaki uczynił podczas swej publicznej działalności Jezus Chrystus, było przemienienie wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Ilość wina, jaka się wówczas dzięki Niemu pojawiła, była niebagatelna – obejmowała sześć kamiennych stągwi, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary (czyli jedna stągiew miała od 64 do 96 litrów). Sam Chrystus przyrównywał siebie do krzewu winnego, a w centrum Ostatecznego Przymierza, które dokonało się w Wielkim Tygodniu w Jerozolimie, znalazł się kielich wina przemieniony w Jego krew.

Już samo to sprawia, że nie możemy wina odrzucić ani potępić. Możemy natomiast zastanowić się głębiej nad jego istotą. Okazją do tego może być znakomita książka węgierskiego myśliciela Beli Hamvasa Filozofia wina, napisana latem 1945 roku, gdy Armia Czerwona zaczynała okupację Węgier.

Hamvas pisał, że pełnią człowieczeństwa może żyć tylko ten, kto wyznaje dobrą religię: „Dobra religia uzbraja człowieka w inteligencję, uczucia, wrażliwość serca oraz – co jest moim osobistym odkryciem – w umiejętność prawdziwego korzystania z życia. Nie ma zatem potrzeby, żeby człowiek dobrej religii wywyższał się ponad innych; i tak posiada niezmierną przewagę. Chrześcijaństwo jest autentyczne, wszystko inne – sztuczne”.

Zdaniem Hamvasa, umiejętność prawdziwego korzystania z uroków życia stanowi przywilej chrześcijaństwa i jest nierozdzielnie złączona z winem, gdyż „woda przemienia się w wino, a wino przemienia się w krew. Woda jest materią, wino duszą, krew intelektem. Z materii powstaje duch, z ducha intelekt, oto podwójna transformacja, jaką musimy przechodzić na ziemi”.

Węgierski filozof wspomina, co prawda, „ową groźną władzę wina, czyli powstanie skłonności do łatwego oddawania się”, które w starożytności łączyło się z bachanaliami, dionizyjskimi uroczystościami, podczas których wypity alkohol pobudzał do wyuzdanych orgii sakralnych; dla niego jednak samo wino nie stanowi przyczyny rozpusty, której źródła tkwią głębiej w człowieku, jest natomiast sprawdzianem pozwalającym wyjawić zamysły serc. Jak pisze wprost: „Kiedy kobieta pije wino, wtedy właśnie wychodzi na jaw, w którą stronę się skłania, czy jest prostytutką, czy też jej miłość jest innego gatunku”. Podobną różnicę dostrzega filozof w sposobie upijania się: „Ten, kto wypił dużo wina – tańczy, ten kto schlał się wódką – pada, przewraca się, wali głową w przeszkodę, by już potem nie podnieść się z ziemi”.

Hiszpański myśliciel José Ortega y Gasset zauważył swego czasu, że wino pozwala przekroczyć człowiekowi swoje granice i otworzyć się na inne światy. Z jednej strony może to być świat upadły, gdy tracimy nad sobą kontrolę i uzależniamy się od alkoholu, z drugiej może to być otwarcie się na świat transcendentny (samo słowo spiritus oznacza przecież ducha). Chrystus nieprzypadkowo wybrał wino jako napój godny tego, by przemienić go w swoją krew. Jak twierdzi Bela Hamvas, narody, które pielęgnują winnice i wytwarzają wino, kultywują tym samym tradycje złotego wieku, co wynika z samej natury wina, czyli swoistej esencji świata idyllicznego. Żydowska tradycja zna moment podnoszenia kielicha z winem przez ojca rodziny podczas wieczerzy i odmawiania przez niego błogosławieństwa. W liturgii chrześcijańskiej mamy moment przemienienia, gdy kapłan podnosi kielich z winem, a wierni klęczą przed nim. Być może właśnie z tym wiąże się najistotniejsza właściwość wina – to jest ten moment wieczności, wkroczenia transcendencji w naszą doczesną rzeczywistość…

Tak sobie rozmyślałem, gdy w Tallya popijałem „wino godne samego papieża”. Znajomi kiperzy wyrażali nadzieję, że dzięki efektowi cieplarnianemu w Polsce poprawi się klimat do uprawiania winorośli, rozwinie się kultura wina, a wtedy, być może, pojawi się refleksja nad tym niezwykłym napojem.

Metafizyka wina
Grzegorz Górny

urodzony 30 marca 1969 r. – polski dziennikarz i publicysta, redaktor naczelny kwartalnika „Fronda”, publicysta i reportażysta, autor wielu artykułów. W latach 2003-2009 publikował felietony na łamach miesięcznika „W drodz...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze