Zmarła pani Teresa Borkowska. To nazwisko nikomu nic nie mówi, ale być może ktoś z czytelników spotkał się z nią. Nazywana była „najpiękniejszym parkomatem Polski”. Pani Teresa pracowała na parkingu w Mikołajkach. Miała swoje stałe miejsce przed ratuszem. Była „parkingową”, ale ja nie uznaję tego słowa. Przez klawiaturę nie chce mi też przejść określenie „sprzątaczka”. Obydwa słowa istnieją w języku polskim, ale kiedy je słyszę, to jakbym osoby pracujące na parkingu i sprzątające ustawiał niżej w hierarchii. A nie ma powodu.
No więc pani Teresa witała gości przyjeżdżających do Mikołajek, a postawienie samochodu na miejscu przez nią wskazanym traktowałem jako dobry znak przed kilkudniowym pływaniem po Mazurach. Nawet kiedy wypisywała kwitek i jej płaciłem, miałem w tym jakąś przyjemność i poczucie, że znowu jestem w ulubionym miejscu. Mimo że daleko od domu, to jednak u siebie.
Pani Teresa była w wieku nieokreślonym. Jej młodość kończyła się niechybnie, kiedy moja się zaczynała. A jednak zatrzymała ją, nieco sztucznie, ale taktownie. Ubierała się zawsze w jasne sukienki, czerniła rzęsy i brwi, używała karminowej szminki, na większości palców nosiła pierścionki. Tym jednak, co ją wyróżniało z tłumu tubylców i turystów, były kapelusze. Ogromne, finezyjne, przyozdobione kolorowymi kwiatami i piórami, najczęściej zielonymi, fioletowymi lub różowymi, pasują
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń