para trzymająca się za ręce
fot. Yoann Boyer / Unsplash

„A gdzie Rysiek? Nie przyszedł?”. Roman nie mówi ani słowa, tylko ze smutkiem opuszcza głowę. Do niej powoli dociera straszna nowina. Milczy. Po twarzy płyną łzy. Brat ściska ją za ramiona: „Nie płacz, Halinka, nie można…”. Na to ona z gardłem ściśniętym żalem: „Ja nie płaczę, ja śpiewam”.

Gdzie się podziały nasze słynne pary amantów? Gdzie nowe Stefcie i ordynatowie Michorowscy, gdzie Bogumiłowie i Barbary, gdzie Kmicice i Oleńki III RP? Są, nawet całe tłumy – w komediach romantycznych, których jest tak wiele, że rzadko kto je odróżnia, niewielu nawet zauważa, a po tygodniu prawie nikt ich nie pamięta. A przecież namiętny romans jest wpisany w polskie DNA. Z ekranu łatwo przenosi się do życia. I to od stu lat. Zeskanujmy polskiego ekranowego Amora.

Polska miłość – i w filmie, i w życiu – zawsze biegła od melodramatu do komedii romantycznej i z powrotem. Jeżeli dzieło filmowe uderza w tony melodramatyczne, mamy do czynienia z miłością nieszczęśliwą. Dlaczego? Ponieważ melodramat odwołuje się do potrzeby miłości „czystej”, krańcowo intensywnej, niezmiennej i wiecznej. Oglądając ją na ekranie, mamy poczucie kontaktu z Absolutem. Tyle że taka miłość, nieustannie w fazie górnego C, w życiu jest niemożliwa. I tu rysują się dwie możliwości. Albo polski film pokaże, jak z czasem ta miłość się banalizuje, więdnie i wygasa, albo przerwie ją gwałtownie w momencie najwyższej ekstazy sceną śmierci czy nieodwołalnego rozstania. Z założeniem, że gdyby nie wojna czy okrutny los… Widzowie zdecydowanie wolą to drugie rozwiązanie.

A skąd w tym dramacie owo „melo-”? Z potrzeby zarobku na naiwnej (w dodatku masowej!) widowni. W realu na miłość nigdy nie jesteśmy przygotowani, więc zachowujemy się niezręcznie, popełniamy gafy. W miłości panuje chaos. Miłość obserwowana z zewnątrz wypada fatalnie, zwłaszcza jeżeli patrzy się na nią okiem scenarzysty filmowego. Tu wszystko wymaga poprawek. Twórcy melodramatu wyciągają więc wnioski. Nadają miłości sensowny i poukładany przebieg. Otóż melodramat to jest właśnie miłość po poprawkach fachowca.

A komedia romantyczna? Ta wszystkie te porywy bierze w duży ironiczny nawias. Życie jest za krótkie, żeby dramatyzować. Trzymajmy się grzbietu fali, wzlatujmy z kwiatka na kwiatek i jakoś to będzie. Bo przecież nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.

Afekt w „białym dworku”

Przed wojną uwielbialiśmy się wzruszać, oglądając wciąż te same historie, jakby wywiedzione wprost z Grottgera. Tu na obstalunek publiczności brylowała Jadwiga Smosarska (+ 1971), nasza przedw

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2023, nr 09, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Kochanie przepisane na czysto
Wiesław Kot

urodzony 2 stycznia 1959 r. w Jarosławiu – krytyk filmowy, publicysta, wykładowca akademicki, profesor Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu. Wiesław Kot jest autorem 30 książek z zakresu literaturo- i filmozn...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze