Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Iz 52,7-10 / Ps 98 / Hbr 1,1-6 / J 1,1-18
Wsłuchując się w Słowo Boże odczytywane w dzień Bożego Narodzenia, można odnieść wrażenie, że czar nocy wigilijnej nagle prysł, że został nam odebrany, że ktoś każe nam bardzo szybko dorosnąć. Nie ma już opowieści o wędrówce Józefa i Maryi, o postoju w Betlejem, szopce, małym Jezusie położonym w żłobie i pasterzach oddających pokłon Temu, o którym anioł Pański mówił wielkie rzeczy.
Jest za to traktat teologiczny – hymn o Słowie, które jest Światłością. Aby go zrozumieć, trzeba wrócić do początków. Pierwszym słowem, które wyszło z ust Boga nad bezładem i pustkowiem stworzonej ziemi, było słowo przełamujące ciemność unoszącą się ponad powierzchnią bezmiaru wód. „Niechaj się stanie światłość! – rzekł Stwórca. – I stała się światłość”. Jej źródłem był Duch samego Boga, który unosił się nad wodami (por. Rdz 1,1–3).
Dobrze wiemy, co się stało później. Znamy opowieść o upadku i grzechu, utraconym raju i szczęściu obcowania z Bogiem. Tak często na własnej skórze doświadczamy bolesnego zmagania się światła i ciemności, świętości i grzechu, pokoju i wojny, jedności i braku zaufania, blasku godności dzieci Bożych i mrocznych pokładów lęku i zranień naszej duszy.
To właśnie dlatego mamy dzisiaj Boże Narodzenie. Bóg w małym Jezusie po raz kolejny wypowiada swoje: „Niechaj się stanie światłość!”. Przychodzi do nas ze „światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka” (J 1,9). Posyła tego, który „jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty” (Hbr 1,3). Tak bardzo potrzebujemy tego światła, które jest zdolne rozproszyć mroki naszych serc i przypomnieć nam, kim jesteśmy, co jest dla nas najważniejsze i dokąd zmierzamy.
Oto dziś możemy po raz kolejny oglądać „Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1,14). Nikt nie odbiera nam ciepła opowieści wigilijnej, szopki, żłóbka i siana, na którym złożono małego Jezusa. Nie każe zapomnieć o choince, blasku świec, opłatku i prezentach. To sam Bóg mówi do nas w swoim Słowie i troszczy się o to, abyśmy nie przegapili tego, co najważniejsze. Spogląda na nas w małym Jezusie z miłością i mówi: „Niechaj się stanie światłość!”. Bardzo zależy Mu na tym, abyśmy znaleźli się wśród tych, którzy przyjęli to Słowo. Bo ono daje moc, abyśmy „się stali dziećmi Bożymi” (J 1,12).
Oceń