Znamy się tylko z widzenia. Z mijanki na schodach, gdy on powoli, miarowo wstępuje do siebie, na drugie, a ja akurat schodzę z pierwszego, ciągniona przez psa na smyczy. Zawsze mnie wtedy dziwi, jak subtelnie mówi „dzień dobry”, jaki ma delikatny głos. Pasowałby raczej do szczupłego, szpakowatego pracownika umysłowego. Jest taki typ wiecznych, niestarzejących się chłopców. Mój sąsiad nie jest tym typem. To wysoki, barczysty i w ogóle potężny facet o lśniącej łysinie, posiwiałej już i obfitej brodzie, a także zawsze – żeby nie wiem co – powolnych ruchach. Nosi ciemnozielone bojówki, ciężkie skórzane buty, bluzy i czarną ramoneskę, którą latem zastępuje prosty T-shirt. To typ silnego drwala, którego podejrzewam o czułe serce.
Nigdy się nie spieszy. Nie wiem, jak to możliwe. Ja pół życia z wywieszonym językiem, pilnuję każdych pięciu minut, które mogłabym spędzić w aptece albo na poczcie, na którą – choć jest za rogiem – idę od miesiąca, ryzykując już nie mandat, ale sprawę karną. Mój sąsiad nie ma takich problemów. On panuje nad czasem z imponującą konsekwencją. Budynek, w którym mieszkamy, zbudowano zaraz po drugiej wojnie światowej, wśród pól grochu. Budowano szybko i trochę byle jak, więc wszystko w nim słychać. Zanim do mieszkania nade mną wprowadził się brodaty sąsiad, był tam cyrk na kółkach – co roku nowy zest
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń