Po co światu mnich?
krzywda ma wiele wymiarów. Najbardziej oczywista jest ta, którą widać i łatwo zdefiniować. Związana z agresywnym zachowaniem i przemocą. Kłopot w tym, że o wiele częściej doświadczamy jej nie wprost, przez nękanie, wymuszanie, słowne poniżanie czy manipulacje. Świadomość tego jest coraz większa, a jednak wciąż bywamy zdziwieni konsekwencjami naszych działań. Beata Kolska-Lach w rozmowie o relacjach rodzicielskich mówi o krzywdzie, do której się przyzwyczajamy. Racjonalizujemy swoje zachowania, tłumacząc, że przecież nic się nie stało. Powiedzieliśmy do dziecka: Ty sieroto, ty głupku, ty ślamazaro, ty ofermo. Nieświadomie stygmatyzując je czasem na całe życie.
Nie lepiej bywa w życiu dorosłym. Swego czasu, gdy żaliłem się jednemu z zakonnych seniorów na swojego ówczesnego przełożonego, ten zaproponował, bym wyciągnął kartkę i spisał na niej wszystkie żale i zarzuty. A gdy z zapałem finalizowałem ostatnie punkty na liście, powiedział: Popatrz na nią i dobrze zapamiętaj, żebyś nigdy taki nie był.
Z łatwością przyszłoby nam wyśmiać takie umoralniające pouczenia, gdyby nie to, że jest to bardzo powszechny schemat odwetu nie tylko w relacjach kościelnych. Komu nie zdarzyło się myśleć, że dziś jest na dole hierarchii, zespołu, grupy czy klasy, ale kiedyś się odkuje i wyjdzie na swoje? Dziś zaciśnie zęby, ale kiedyś to dopiero pokaże. Zwraca na to uwagę Dariusz Duma, pisząc o przemocy w pracy, która często ma charakter wzajemny: „Szef prześladuje podwładnych, podwładni prześladują szefa. Pewnie mają prawo do obrony własnej, ale… czy naprawdę wszystkie plotki, sabotaże, zaniedbania są uzasadnione?”.
Więc może jednak warto zrobić listę żalów i pretensji z sugestią, by nie iść drogą odwetu?
Oceń