Chyba każdy felietonista piszący do miesięcznika, zasiadając przed ekranem komputera, myśli o tym, żeby jego tekst, który ukaże się dopiero za trzy tygodnie, nie stracił na aktualności. Dziś, a kończy się powoli pierwsza dekada marca, mam pragnienie zgoła przeciwne: chciałbym, aby przynajmniej część z tego, co napiszę, a także to, co czuję w tej chwili, oraz to, wokół czego kręcą się bezustannie moje myśli, za miesiąc zdezaktualizowało się zupełnie. Byłbym szczęśliwy, gdyby czytelnik kwietniowego numeru, czytając mój tekst, ziewnął i mruknął pod nosem: Co tam ten Krupa jakieś stare kotlety odgrzewa.
W Petersburgu od kilku dni przepiękna pogoda. Śnieg i błoto znikają z ulic, lekki przymrozek szczypie delikatnie w policzki, a nad nami błękitne niebo i jasnozłote słońce – wiosna. Jak tu nie wspomnieć piosenki Tamary Miansarowej (ciekawa biografia, oj, ciekawa!), którą – za przykładem radzieckich dzieci – nuciłem w dzieciństwie: „Niebo jak len, słońce jak sen/ Oto rysunek malucha,/ I kilka słów – literek rząd / nieśmiało wciska się w kąt:/ Zawsze niech będzie słońce,/ Zawsze niech będzie niebo,/ Zawsze niech będzie mama,/ Zawsze niech będę ja!”. Łezka się w oku kręci. Co czuli wtedy moi ro
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń