Ciechocinek, rok 1957. Uzdrowisko najlepsze lata ma już za sobą, miasteczko żyje w letargu, sennym marazmie. Dzień kolejny podobny do dnia poprzedniego. Aż pewnego dnia Wanda odbiera telegram: Fabian wraca! Z Anglii, do komunistycznej Polski, przez wielką wodę historii. I nic już nie będzie takie samo.
Ciechocinek jako Polska
Fabian nie pasuje do Ciechocinka, nie przystaje do swoich czasów. Ma za dużo bagażu, zbyt kolorowe ubrania, za dużo pieniędzy, a do tego taszczy ze sobą puzon. Wydaje się, że szara rzeczywistość lat pięćdziesiątych zaraz przywoła go do porządku. Wódka, donosy, wódka, tłuste jedzenie, tęsknota za prawdziwą kawą, wódka, wszędzie wódka, atmosfera podejrzliwości i beznadziei. Im jednak dłużej mieszka u swojej siostry Wandy, tym bardziej staje się sobą. Trudno go określić, ale na pewno nie sposób go nie polubić. To trochę przestraszony chłopak, który zaokrętował się jako muzyk tuż przed wybuchem wojny. Historyczna zawierucha rzuciła go do angielskich portów, tam dopadła go depresja, niepewność oczekiwania. Walczyć? Wracać? Do czego wracać i o co walczyć? Po latach Fabian wspomina: „Anglia już w stanie wojny, zaciemnienie. Wtedy ludzie przypomnieli sobie o swingu, znowu żądali swingu. Graliśmy. Bo to jedyne lekarstwo na czas beznadziei. Swing niczego nie naśladuje, z niczym się nie kojarzy! Może być szaleństwem, ale nie jest to szaleństwo desperata walącego głową w mur, może być sentymentalny, ale nie jest to łzawa, romantyczna ckliwość. Ma w sobie wieczorne tchnienie oceanu, świeżość cytryny, dreszcz chłodnej bryzy na rozpalonej skórze, a jego wzruszenia nie są wzruszeniami z literatury ani z realnego życia. To osobna kraina”. Ze swoim swingiem przyjedzie do „Polski ciechocińskiej” – prowincjonalnej, szarej, porzuconej na marginesie ważnych spraw.
Wyłączyć pamięć, włączyć muzykę
Im dłużej Fabian przygląda się nowej rzeczywistości, tym bardziej jej nie rozumie. Pozostaje wciąż kolorowy, zjawiskowy, a to szybko przyciąga do niego inne, nie mniej zaskakujące postacie. Pierwszy zjawia się, a jakże by inaczej, milicjant Stypa. Pretekstem wizyty jest donos, ale jeszcze bardziej puzon Fabiana. W dawnym życiu, gdy Stypa nazywał się inaczej, grał na trąbce. Teraz to wspomnienie po
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń