Wrócił do mnie, a może ja do niego, bo mamy chyba niedomkniętą sprawę. Cesare Pavese (1908–1950), włoski pisarz, poeta, któremu zawdzięczam to, że zająłem się językiem włoskim.
Był 1974 rok, przeczytałem fragmenty Rzemiosła życia, dziennika, który właśnie wyszedł po polsku, dowiedziałem się, że w Liceum im. Batorego w Warszawie powstaje pierwsza w Polsce klasa z językiem włoskim i pomyślałem, że spróbuję się do niej dostać, żeby czytać Pavesego w oryginale.
Rzemiosło życia dotykało większości obszarów i tematów, które trapiły i jątrzyły czternastolatka o imieniu Jarek, o niejasnych przeczuciach, lękach, obsesjach. Autor, odwieczny młodzieniec i mężczyzna z Piemontu, mierzył się w dzienniku z miłością, naturą, z tym oto niezwykłym odkryciem, że największym cierpieniem jest odkrywanie na sobie reguł i banałów świata, bo wtedy wychodzą ze swej banalności, stają się losem.
Pavese pomijał tylko jeden temat: wiarę. W jego świecie nie było Boga, co wyglądało tak, jak gdyby urodził się bez jakiejś oczywistej części organizmu. Zamiast niej, Niego, tkwiła w nim inna obecność, tak silna, jakiej nigdy już nie spotkałem u nikogo: myśl o samobójstwie.
„Przyjdzie śmierć i będzie miała twoje oczy”, napisał w najsłynniejszym wierszu. I dalej: „ta śmierć która nam towarzyszy od świtu do zmierzchu / jak odwieczne poczucie winy lub bezsensowne natręctwo…”. I nie były u Pavesego bliskość śmierci i
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń