Płeć piękna, płeć słaba – mężczyzna

Płeć piękna, płeć słaba – mężczyzna

Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Wyczyść

Bardzo fahsy jest ostatnio określenie „mężczyzna metroseksualny”. Zjawisko mężczyzny — pawia, ubranego lepiej niż kobieta, nie jest wymysłem XXI wieku. Pojawia się regularnie w różnych czasach i kulturach — przypomnijmy sobie choćby wyperfumowanych panów w perukach z wieku XVII i XVIII.

Jednak wtedy ubranie było ubraniem, a mężczyzna wypełniał typowo męskie zadania takie jak obrona Ojczyzny z szablą w dłoni. Współczesny metroseksualny jest definiowany jako mężczyzna wrażliwy, romantyczny, emocjonalny, stroniący od wszelkiej brutalności. Skąd wziął się ten termin?

Definicja

Typowy metroseksualny to młody mężczyzna, bogaty, mieszkający w (lub przy) metropolii — ponieważ tam są najlepsze sklepy, kluby, siłownie i fryzjerzy. Może być gejem, hetero lub bi, lecz jest to bez znaczenia, gdyż sam dla siebie jest głównym obiektem miłości, przyjemności, a także obiektem seksualnym.

Mark Simpson, Meet the metrosexual, Salon.com, 22.06.2002

Mark Simpson jest twórcą terminu. Użył go po raz pierwszy w roku 1994 roku w zdecydowanie pejoratywnym sensie. Dziennikarz opisał narcyzm, opatrzył go jednak ciekawie brzmiącym terminem. Narcyzm w seksuologii nazywany jest autofetyszyzmem i polega na tym, że człowiek doznaje satysfakcji seksualnej wyłącznie pod wpływem widoku własnego ciała.

Niezwykle interesujące są późniejsze dzieje terminu. Pochwycił go „przemysł upiększający” i przedefiniował, z czasem usuwając negatywne konotacje. Aktualna definicja to „mężczyzna dbający o siebie, starannie i modnie ubrany, używający kosmetyków, wrażliwy, emocjonalny, pozostający w kontakcie z żeńską częścią swej natury”. Mark Simpson krótko komentuje to zjawisko — metroseksualny mężczyzna to idealny konsument, który wyda połowę pensji na swój wygląd. Jednak ponieważ termin został stworzony sztucznie, nie istnieje jednoznaczna wizja zjawiska.

Nauka a metroseksualizm

Moje poszukiwania wyników badań naukowych nad zjawiskiem metroseksualizmu spełzły na niczym. Okazało się, że choć w wielu zakątkach świata (a zwłaszcza USA) prowadzono badania — np. na temat tego, czy kobiety lubią wchodzić w romantyczne związki z mężczyznami metroseksualnymi, nie dały one naukowo rzetelnych wyników. Granica między mężczyzną dbającym o siebie a metroseksualnym jest płynna i zależy po części od środowiska. Np. mężczyzna, który używa żelu do włosów i kremu nawilżającego do skóry w jednym miejscu jest uznawany za metroseksualnego, w innym za niemal zaniedbanego — ponieważ np. nie wyskubuje pojedynczych włosków między brwiami, co powoli w środowisku biznesu staje się standardem. Dlatego zamiast naukowej analizy zjawiska jestem w tej chwili w stanie przedstawić kilka sposobów spojrzenia na to zagadnienie.

Fetyszysta na wolności

„Co sądzić o facecie, który spędza parę godzin z koleżanką w sklepach z butami?”, pyta autorka entuzjastycznego artykułu na temat metroseksualnych.

Metroseksualni? Owszem, przychodzą. To nawet fajne, jak facet się zna na butach i doradza dziewczynie — i która marka lepsza, i że noga oddycha, i jak pielęgnować. Choć czasem… Był np. taki, który pomagał dziewczynie, każdy but jej osobiście na nogę zakładał… Widać było, że to dla niego, delikatnie mówiąc, przyjemne… Głupio mi było na to patrzeć, jakbym kogoś w sypialni podglądała.

 Ania, sprzedawczyni w ekskluzywnym sklepie obuwniczym

Część mężczyzn metroseksualnych (aczkolwiek uczciwie trzeba powiedzieć, że nie były prowadzone na ten temat badania) to po prostu fetyszyści — czyli osoby, które przyjemność seksualną osiągają tylko w obecności ściśle określonego nieseksualnego obiektu. Fetyszyzm może przybrać różną postać, jednak dość popularnymi fetyszami są buty i bielizna (koronkowa, satynowa, używana). Część metroseksualnych otwarcie przyznaje się do noszenia damskiej bielizny (jak podobno David Beckham), uzasadniając to faktem, że jest w lepszym gatunku i delikatniejsza dla skóry. U części osób będzie to prawdziwa motywacja, u części etykietka „metroseksualny” pomaga w ukryciu — czasem nawet przed sobą — prawdziwego motywu, którym jest satysfakcja seksualna.

Z perspektywy homoseksualisty

Metro? Do diabła z nimi. Hetero, którzy się zachowują jak hollywoodzkie cukierkowe, wylizane cioty! Jacy się wyemancypowani czują! Szlag mnie trafia, jak to nazywają kulturą queer przeniesioną na grunt hetero. To nie ma nic wspólnego z nami. Poczytaj sobie „Lubiewio” Witkowskiego. To jest queer. Metro to jakiś dziki wymysł.

Paweł, zadeklarowany homoseksualista

Sporą popularnością cieszy się w USA program „Queer Eye for a Straight Guy” (w wolnym tłumaczeniu: „co może zrobić homo dla hetero”), w którym pięciu homoseksualistów — specjalistów od mody, wnętrz, gotowania i pielęgnacji urody oraz fryzjer przekształcają przeciętnego mężczyznę w romantycznego i eleganckiego podbijacza serc. Jednak w środowisku homoseksualistów bynajmniej nie panuje metroentuzjazm. Niektórzy — jak Paweł — uważają, że jest to twór zupełnie sztuczny. Innym jest to obojętne. Zwraca uwagę wypowiedź w tonie „spiskowej teorii dziejów”:

Mam wrażenie, że współczesną modę dyktują mizogini. Gdy widzę dziewczynę w biodrówkach opinających godny słonia zadek, znad którego wylewa się pasek tłuszczu od góry ściśnięty przez opięty trykot, robi mi się zwyczajnie niedobrze. Patrzę obok, a tam zadbany, z gustem ubrany facet. I wtedy łapię się na myśli: „Co taki ładny facet robi z tak obrzydliwą dziewczyną?”. A jestem przecież sto procent hetero!

Krzysiu, sprzedawca

Z perspektywy psychologa

Czy każdy facet, który się kremuje i dba o siebie, to metroseksualista?? Według mnie metroseksualny jest facet, który przesadnie dba o swój wygląd (np. malowanie paznokci).

Paweł_21

A gdzie jest owa przesada. Gdy mieszkałem w akademiku, to przesadą było zmienianie bielizny częściej niż dwa razy w miesiącu, a koszuli raz na tydzień; podobnie było z pościelą — przydział miesięczny. Malowanie paznokci nie jest przerażające, przemysł kosmetyczny wymyśla masę nowego do paznokci i w ogóle dla mężczyzn. Warto pomyśleć, może nie przesadnie, ale z uwagą o swoim wyglądzie i może trochę przed tym lustrem postać.

prof. Zbigniew Nęcki

czat „Metroseksualni” 2004–10–06 www.onet.pl

Kontynuując myśl pana profesora: mężczyzna, który o siebie dba, myje się, ma czyste włosy i ubranie, to bardzo pozytywne zjawisko. Zjawisko staje się patologiczne w przypadku, gdy troska o siebie wynika z lęku, poczucia niższości. Troska o wygląd może się stać obsesją. Osoba, która ma niskie poczucie wartości, może próbować „nadrabiać”, stawiając na jak najbardziej doskonały wygląd zewnętrzny. Ktoś inny może się bać, że jeżeli nie będzie mieć perfekcyjnego wyglądu, inni przestaną go szanować, czy wręcz, że przestanie być godzien miłości. Lęk to zła motywacja, gdyż napędza spiralę obsesji. A im starszy będzie się stawał lękowy metroseksualista, tym będzie gorzej. Pojawią się zmarszczki, skóra straci sprężystość, zaczną dokuczać dolegliwości związane ze starzeniem się. Rozpaczliwa walka o zachowanie młodego wyglądu doprowadzi do tak samo żałosnych efektów, jak maskowata, pozbawiona mimiki twarz nasyconych botoksem pięćdziesięciolatek, starających się wyglądać jak młode dziewczyny.

Nerwica noogenna

Najpierw mi się to podobało. Marek był zawsze starannie modnie ubrany, pachnący, imponował mi dobrym gustem. Potem się zaczęło. Odwołał randkę, bo miał wizytę u kosmetyczki. Kolejną — bo siłownia, potem fryzjer. Gdy spytałam, czy się mną znudził, szczerze powiedział, że nie, po prostu ma napięty grafik i że mi to wynagrodzi. Odtąd udaje mu się wcisnąć mnie między solarium a masaż. Ale ja myślę o tym, że chciałabym kiedyś wyjść za mąż, mieć dzieci. I widzę oczyma wyobraźni taką scenę: małe ryczy, ma gorączkę, ja po nieprzespanej nocy jadę do lekarza, a kochany mąż — na okłady błotem, bo mu kolejka przepadnie. W jego planach chyba nie ma miejsca na dzieci, skoro nawet mnie wciska w wolne chwile w kalendarzu upiększeń.

Jagoda, lat 26

Już w latach 90. Kazimierz Popielski z KUL zwrócił uwagę, że narasta lawinowo liczba nerwic i depresji noogennych (inaczej egzystencjalnych) — tzn. związanych z poczuciem braku sensu życia. Zaburzenia te mogą się pojawić, gdy jakaś wartość zajmie w hierarchii miejsce jej nienależne lub zostanie zabsolutyzowana. Innym źródłem zaburzeń jest niedojrzałość systemu wartości, przez co pozostają one w jawnych bądź ukrytych konfliktach. Jeżeli wygląd zewnętrzny staje się wartością ważniejszą od miłości czy pozytywnych relacji z innymi — może to prowadzić do nerwicy noogennej. Dobry wygląd może też stać się wartością instrumentalną — tzn. taką, która ma doprowadzić do uzyskania wartości wyższej — np. miłości, jednak liczba zabiegów mających poprawić wygląd zaczyna (jak w przypadku Marka) uniemożliwiać osiągnięcie pierwotnego celu. To także prowadzi do zaburzeń. Rasowy metroseksualista z założenia spędza większość czasu na dbaniu o siebie. Dla prawdziwego metroseksualnego nie ma czasu na rodzinę. Metroseksualny jest też pewnym kandydatem na nerwicę noogenną — gdy najdzie go refleksja dotycząca źródła poczucia sensu życia. A podobno metro są w lepszym kontakcie ze swoimi uczuciami niż przeciętny mężczyzna.

Osobista refleksja

Metr sześćdziesiąt pięć, drobna budowa ciała, podkreślona przez obcisły czarny trykot i takież spodnie z łańcuchem. Białe, markowe adidasy, wybrylanotwana trwała w drobne fale, upięta w koczek między sięgającymi połowy czaszki łysiejącymi zakolami. Całości dopełniają markowe okulary śmiałym łukiem przekreślające wygoloną i pociągniętą pudrem twarz. To moje pierwsze spotkanie oko w oko z metro w poznańskim Starym Browarze. Rozbawił mnie ten widok, gdyż wydał mi się nieudolną próbą zamaskowania niedoskonałości, która w rezultacie doprowadziła do ich groteskowego wyeksponowania. Przejrzawszy grupy dyskusyjne w Internecie, odkryłam, że takich panów próbujących bez powodzenia nadrobić nieciekawy wygląd jest zatrzęsienie, jednak ich rozpaczliwe wysiłki bynajmniej nie przyciągają płci przeciwnej. Dbanie o siebie to piękna rzecz, a obiektywne spojrzenie na swoje walory wizualne — jeszcze piękniejsza.

Metroseksualny i co dalej?

Badania trendu metroseksualnego w Polsce prowadzone przez Ipsos Trend Observer w 2004 roku wykazały, że jest on u nas nowy, nieliczne osoby są naprawdę metroseksualne, wiele jest początkujących. Na świecie zjawisko to istnieje od kilku lat, warto więc spojrzeć na kolejne trendy w męskim stylu życia.

Retroseksualny: mężczyzna, który nie używa żelu do włosów, nie rozróżnia mleczka od toniku, bo go to nie obchodzi. Nie oznacza to automatycznie neandertalskiego podejścia do kobiet. Jest zadbany, jednak korzysta zaledwie z podstawowych męskich kosmetyków i nie dba o to, by się ubierać zgodnie z najnowszą modą. Termin powstał już w roku 1994 wraz z wydaniem przez Bebe Buell albumu Retrosexual.

Technoseksualny: mężczyzna, który nie tylko jest w kontakcie ze swoją żeńską stroną, lecz pozostaje z nią w kontakcie na wielu płaszczyznach. Lubi gadżety, które mają setki gigabajtów, lecz są wystarczająco małe, by zmieścić się w kieszeni. Prototypem technoseksualnego jest Neo z Matrixa. Ricky Montalvo — zwolennik trendu mówi: „Bierzemy metroseksualnego i prowadzimy go jeden stopień dalej — przez dodanie techniki. Technoseksualny nie musi wybierać między meczem NBA a wystawą, ponieważ może dostać nagrania jego najlepszych momentów i wyniki przez SMS lub surfując po sieci za pomocą PDA, w trakcie wizyty w galerii sztuki (K. Miller, „Enter the Technosexual,” AlterNet, March 8, 2004).

Pomoseksualny: termin łączy pomo — skrót od postmodernizm z sufiksem — sexual. Oznacza osobę, która praktycznie uprawia seks w każdej możliwej formie. Nie uważa się ani za homoseksualistę, lesbijkę, biseksualistę, transwestytę czy kogokolwiek innego (zoofila choćby). Lawrence Schimel, który użył terminu w antologii esejów w 1997 roku: PoMoSexuals: Challenging Assumptions About Gender and Sexuality (Cleis Press), definiuje to jako: „rzeczywistość erotyczną poza granicami płci, separatyzmu i dogmatycznych przypisań do orientacji seksualnej”.

Inne trendy? Manscaping — artystyczne golenie włosów rosnących na ciele mężczyzny (od połączenia man — mężczyzna i landscaping — kształtowanie krajobrazu), a także wręcz przeciwne trendy ukierunkowane na podkreślanie zwierzęcego, buzującego adrenaliną aspektu męskości: branding — wypalanie znamion na ciele, skaryfikacja — tatuaż bliznowy, kieszonkowanie — wbijanie w ciało metalowych (lub teflonowych) klamer w celach ozdobnych itp.

Można odnieść wrażenie, że w świecie coraz większą rolę odgrywa marketing. Wykreowanie nowej, chwytliwej nazwy powołuje do istnienia zjawiska, które stają się stylem życia jakiejś grupy ludzi. Metroseksualizm to tylko jeden z wielu bytów powołanych w ten sposób do istnienia. Z jednej strony różnorodność stylów życia znakomicie ubarwia nasz świat (porównajmy to do szarości ludzi w socjalistycznej Polsce), z drugiej strony przyzwyczajenie do wielości powstających trendów może prowadzić do stępienia wrażliwości. Jeżeli opis trendu pomoseksualności wywołał u czytelnika dreszcz niepokoju, to znaczy, że jego poziom wrażliwości nadal jest w normie. Na amerykańskiej psychologicznej liście dyskusyjnej został obojętnie i „tolerancyjnie” skomentowany jako jeden z alternatywnych stylów życia, a pod tym pojęciem mieści się i zoofilia, i pedofilia, i każda inna fizycznie możliwa do wykonania kombinacja seksualna. Właśnie zjawisko zobojętnienia wobec nowych trendów budzi mój niepokój. Metroseksualność jest zjawiskiem bardzo rozmytym, trudnym do zdefiniowania i oceny — czy to już zniewieściały laluś, czy tylko mężczyzna zadbany i wrażliwy? Co będzie się działo, gdy na polski grunt dotrą kolejne trendy?

Płeć piękna, płeć słaba – mężczyzna
Bogna Białecka

magister psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, stały współpracownik „Przewodnika Katolickiego”, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii. Autorka książek psychologicznych, głównie o tematyce...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze