Niemiecki chaos
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 votes
Wyczyść

Przeżyliśmy wspaniały niemiecki chaos — powiedziała po zakończeniu Światowych Dni Młodych w Kolonii Carmen Hernandez, Hiszpanka należąca do grupy inicjatorów Drogi Neokatechumenalnej.

Określenie: niemiecki chaos jeszcze miesiąc temu brzmiałoby niedorzecznie, jednak w czasie spotkania Benedykta XVI z młodzieżą stało się ono rzeczywistością. Autobusy, które miały dowozić młodych pielgrzymów do Pól Maryjnych, utknęły na drogach. Kolumny pieszych przeprawiały się przez ścierniska, pola buraków cukrowych, a czasami także przez pobocza autostrady. Na błoniach zgubił się nieoczekiwanie szef straży pożarnej, a papież wyjechał z Marienfeld bez ochrony. Sytuacja przerosła niemieckich organizatorów. Na szczęście Ten, któremu młodzi z całego świata przybyli złożyć pokłon, jest także Bogiem chaosu, więc nawet z niego potrafił wyprowadzić dobro. Na pierwsze owoce spotkania w Kolonii wcale nie trzeba było długo czekać.

Tańczące koła

Na Marienfeld noc z soboty na niedzielę była bardzo zimna. — Obudziłam się o czwartej nad ranem i myślałam, że zamarznę — opowiadała mi z uśmiechem jedna z poznanianek. — Usłyszałam jednak bębny i gitary w pobliżu mojego sektora. Wstałam i poszłam zobaczyć, co się dzieje. Ujrzałam grupę chłopaków grających na różnych instrumentach i chyba ze sto osób śpiewających głośno psalmy i tańczących wokół nich w kołach. Przyłączyłam się do nich i tańczyłam do świtu. Wiem, że takich kół było na Marienfeld co najmniej kilka. Dzięki nim nie tylko nie zamarzłam, ale mogłam się też w ten niezwykły sposób modlić przez kilka godzin! Tańczących wciąż przybywało, robiło się coraz ciaśniej. Trudno było uniknąć deptania po piętach i wpadania na innych. Obok mnie tańczył przez jakiś czas młody mężczyzna. W pewnym momencie wpadłam na niego. Przeprosiłam, on z uśmiechem stwierdził, że nic nie szkodzi, i zapytał, skąd jestem. Okazało się, że Kurt — bo tak miał na imię — był młodym profesorem anglistyki na uniwersytecie w Düsseldorfie. Jego miasto leży blisko Kolonii, więc postanowił wpaść i zobaczyć wszystko na własne oczy. Przyjechał na kilka godzin, chciał wrócić przed północą, ale gdy zobaczył setki tańczących cudzoziemców, przyłączył się na chwilę. I tak tańczył do świtu. — Gdybym wiedział, że to coś tak wspaniałego — powiedział — jeździłbym na każde takie spotkanie. Wiele straciłem, ale odtąd nie stracę już nic.

Nie ma jak kawa o poranku

O świcie zmarznięci pielgrzymi pobiegli do polowych kafejek po gorącą kawę i herbatę. — Stałam w kolejce 40 minut — opowiada przybyła do Kolonii mieszkanka Konina. — Ludzie przynosili ze sobą kartony po jedzeniu i nosili w nich gorące napoje także dla swoich przyjaciół. W kolejkach panował nieopisany ścisk. W którymś momencie do wyjścia przeciskał się Włoch, trzymając wysoko pudełko z kubkami pełnymi gorącej kawy. Potknął się i kawa wylała się na kilka stojących obok osób, w tym również na mój rękaw. Najbardziej jednak ucierpiała pewna Francuzka, której kawa wylała się na twarz. W kolejce zrobiło się cicho. Myślałam, że zaraz wybuchnie awantura, tymczasem Francuzka przetarła oczy, roześmiała się i zawołała: — Nie ma jak poranna kawa!

Pierwsze owoce

Bardzo szybko pojawiały się pierwsze owoce tegorocznych Światowych Dni Młodych. 22 sierpnia w Parku Reńskim w Bonn odbyło się tradycyjne spotkanie powołaniowe młodych ze wspólnot neokatechumenalnych, w którym wzięło udział około 100 tysięcy osób z blisko 80 krajów. Spotkanie prowadzili inicjatorzy Drogi Neokatechumenalnej Kiko Argüello, Carmen Hernandez i ojciec Mario Pezzi, natomiast uroczystej liturgii słowa przewodniczył kardynał Kolonii Joachim Meisner. Obecni byli również liczni kardynałowie i biskupi, m.in. kardynał McCarry z Washingtonu, kardynał Schönborn z Wiednia, kardynał Pell z Sydney, arcybiskup Ryłko, arcybiskup Cordes oraz nowy przewodniczący Kongregacji do Spraw Nauki Wiary, abp Wiliam Joseph Levada. Zarówno inicjatorzy Drogi, jak i wymienieni dostojnicy Kościoła zachęcali młodych czujących powołanie do życia kapłańskiego lub zakonnego do odważnego pójścia za głosem Boga. Są tacy, którzy twierdzą, że człowiek nie może być szczęśliwy, oddając swe życie całkowicie Bogu — zwracał się do młodych mężczyzn kardynał Meisner. — Jestem księdzem od 43 lat, od 30 lat biskupem, i gdybym urodził się raz jeszcze, bez wahania wstąpiłbym ponownie do seminarium. Zapewniam was, że w żadnym innym powołaniu nie mógłbym czuć się szczęśliwszy.

Kościół was potrzebuje

Arcybiskup Cordes, zachęcając młodych do powiedzenia „tak” swemu powołaniu, mówił o coraz głębszej sekularyzacji Europy. — Kościół niemiecki bardzo potrzebuje misjonarzy — stwierdził. — Potrzebuje was, jestem pewien, że istniejecie dla nowej ewangelizacji. Widzę jednak, że w stosunku do wielu krajów Zachodu nie możemy już mówić o nowej ewangelizacji, ale o pierwszej ewangelizacji, ponieważ wyrosły tam już kolejne pokolenia, które o Bogu nie wiedzą nic. W odpowiedzi na zaproszenia kierowane przez obecnych dostojników Kościoła i homilię wygłoszoną przez kardynała Meisnera blisko 2000 młodych mężczyzn wyraziło chęć wstąpienia do seminariów oraz około 1500 młodych kobiet odpowiedziało Bogu „tak” na zaproszenie do życia konsekrowanego. Na znak swej gotowości wstawali i szli do ołtarza po błogosławieństwo kardynałów i biskupów. Był wśród nich m.in. Bartek, nastolatek z Kalisza. — Odpowiedziałem Bogu „tak” podczas wzywania na prezbiterów, ponieważ moja dusza zaczęła płonąć miłością Jezusa Chrystusa — wspomina tamten moment. — Czułem, że Bóg mnie powołuje i chce, bym poszedł pod ołtarz. Podczas błogosławieństwa byłem całkowicie pewien, że muszę oddać Mu swoje życie. Cały czas czuję ten płomień.

Za Chrystusem

Kończąc swą homilię wygłaszaną w niedzielne przedpołudnie na Marienfeld, Benedykt XVI powiedział: — Wiem, że jako młodzi ludzie dążycie do rzeczy wielkich, że pragniecie angażować się na rzecz lepszego świata. Pokażcie to ludziom, pokażcie to światu, który czeka na takie właśnie świadectwo uczniów Jezusa Chrystusa i który, przede wszystkim dzięki waszej miłości, będzie mógł odkryć gwiazdę, za którą jako wierzący idziemy. Idźmy za Chrystusem — zawołał na koniec, a młodzi odpowiedzieli mu gromkim aplauzem.

Iść za Chrystusem to przynosić owoce. Pierwsze owoce Kolonii już dojrzały, należy więc oczekiwać, że niebawem pojawią się następne.

Niemiecki chaos
Aleksandra Polewska

urodzona w 1974 r. – absolwentka Wydziału Prawa i podyplomowych Studiów Dziennikarskich UAM, pasją jej życia jest dziennikarstwo....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze