Człowiek, mój krzywdziciel, wisi nad przepaścią i jedyne, czego się trzyma, to moja ręka. Mogę go utrzymać lub puścić, ocalić lub nie. Jego życie (zbawienie) jest w moich rękach.
Przebaczenie jest arcychrześcijańskim tematem. Gdyby go wymazać czy wziąć w nawias, nie rozpoznalibyśmy ani Ewangelii, ani chrześcijaństwa. „Odpuść nam, jako i my odpuszczamy”; „Jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski…”; „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” masz przebaczyć; „Przebaczajcie sobie nawzajem”, „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”. Można by zacytować z pół Biblii, a przynajmniej bardzo dużą jej część.
Ale równocześnie przebaczenie jest często niesłychanie trudne, a temat bardzo delikatny. Kiedyś trafiłem na zdanie niemieckiego teologa Johanna Baptista Metza, który o teodycei, czyli próbie wykazania, że Bóg nie jest odpowiedzialny za cierpienia istniejące w świecie, pisał, że zwykle wygląda to na próbę dogadania się z Bogiem za plecami cierpiącego człowieka. Nie należy się na ten temat wymądrzać, snuć teoretycznych rozważań i pochopnie udzielać dobrych rad. Coś podobnego można powiedzieć w odniesieniu do przebaczenia, bo też zwykle staje się ono wyzwaniem lub problemem w kontekście konkretnej krzywdy i cierpienia. Wszelkie mędrkowanie, wszelkie skróty i uproszczone, czasami naiwne porady lub wezwania, że trzeba przebaczyć, że powinno się, są po prostu nieskuteczne, smakują gorzko, a nieraz wzmagają cierpienie.
Jeśli jednak próbujemy się nad tym zastanowić – Trzeba czy nie trzeba? Warto czy nie? A jeśli warto lub trzeba, to dlaczego to takie trudne? Dlaczego nieraz wydaje się niemożliwe? Dlaczego chcę, ale nie mogę, albo dlaczego mógłbym, ale nie chcę? – to myślę, że wiele problemów bierze się z nieporozumień, z błędnych przekonań albo z nietrafnego podejścia do przebaczenia. Dlatego najpierw warto się zastanowić nad tym, czym przebaczenie nie jest.
Czym przebaczenie nie jest?
Pierwsza rzecz, która wymaga sprostowania, jest taka: Przebaczenie nie jest uznaniem, że nic się nie stało lub że to, co się stało, było nieważne. Wręcz przeciwnie – przebaczenie jest możliwe tylko w świetle prawdy, wręcz wymaga, żeby właściwie nazwać i zważyć to, co się stało, ocenić zło, spowodowane szkody, odpowiednio przypisać role skrzywdzonego i krzywdziciela.
Przebaczenie nie jest także zapomnieniem. Nawet gdyby było to możliwe, nie byłoby dobre, ponieważ pamięć przykrych i bolesnych doświadczeń może mnie chronić w przyszłości. Poza tym bardzo słuszne jest stwierdzenie: Gdybym zapomniał, nie musiałbym przebaczać. Przecież nie pamiętałbym nawet, co i komu miałbym przebaczyć.
Przebaczenie nie oznacza rezygnacji ze sprawiedliwości i z dochodzenia słusznych roszczeń. Papież Jan Paweł II napisał kiedyś: „Nie istnieje żadna sprzeczność między przebaczeniem a sprawiedliwością. Przebaczenie
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń