Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga
Gdy Alessandro Valignano myślał o wysłaniu japońskiej misji do Europy na początku lat 80. XVI wieku, nic nie zapowiadało rozpoczęcia okresu prześladowań chrześcijan.
Podróż czterech młodych samurajów – pierwszych wysłanników z Japonii do europejskich królów i papieży pod koniec XVI wieku – do dziś nie przestaje intrygować historyków i badaczy kultury. Interesują się nią także sami Japończycy licznie odwiedzający wystawy upamiętniające ową wyprawę, nazwaną „wysłannicy cesarza Taisho do Europy” (Taisho Keno Shisetsu). Plakaty z ich podobiznami – obrazami namalowanymi w XVI wieku w Japonii i w Europie – wieszane w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, np. w poczekalni na stacji kolejowej, niejednokrotnie zaskakują. Ci młodzieńcy stali się w Japonii swoistą ikoną kontaktów tego kraju z Europą.
Niedawno byłem na wykładzie Fusanori Isomura, wybitnego dziennikarza telewizyjnego i katolika. Przez ostatnie 10 lat (przed przejściem na emeryturę w 2005 roku) zarządzał Ośrodkiem Kultury Japońskiej w Paryżu, za co otrzymał z rąk prezydenta Jacquesa Chiraca najwyższe francuskie odznaczenie. Mówiąc o kulturowych relacjach między Japonią i Europą – o sprawach dotyczących obecnego wieku – nie omieszkał wspomnieć o „wysłannikach cesarza Taisho”. Jednym z ważnych punktów w jego wypowiedzi było wskazanie na niezdrową tendencję globalizacji w ogólnoświatowej kulturze, widoczną w podporządkowaniu dziedzin informacji, showbiznesu oraz telewizji kilku ośrodkom o światowym zasięgu, określanym obecnie mianem „megamedia”.
Starając się być ambasadorem kultury „wielowartościowej”, a nie „monolitycznej”, Isomura organizował w Paryżu i Londynie wydarzenia kulturalne, w tym przedstawienia japońskich teatrów kabuki oraz zapraszał czołowe osobistości japońskiego życia kulturalnego. Było to, jego zdaniem, odpowiedzią na zainteresowanie Europejczyków kulturą Wschodu: Japonii, a ostatnio także Chin. Podkreślił, że Europejczycy bardziej niż kiedykolwiek przedtem interesują się japońską kulturą, sztuką i religią. W XVI wieku Europa zapewne bardziej fascynowała Japończyków, zwłaszcza swoją kulturą i zdobyczami naukowymi. W szerszym sensie interesowała Japończyków też religia, gdyż jej wartości niewątpliwie przyczyniły się do wielkiego rozwoju kulturalnego. Zainteresowanie „europejskim” chrześcijaństwem zauważalne jest zresztą w Japonii do dziś.
Ostatnio ukazała się nawiązująca do tego tematu książka Japońska misja do Europy 1582–1590 1. Jej autorem jest Michael Cooper, redaktor czasopisma historycznego „Monumenta Nipponica”. Książka zainspirowała Hugha Cortazziego, badacza kultury i polityka (w latach 1980–1984 był ambasadorem Wielkiej Brytanii w Japonii) do napisania artykułu o „Europejskiej podróży młodych samurajów” 2 Cortazzi podkreśla jej znaczenie dla „nowej percepcji Japonii w Europie”. Biorąc pod uwagę także najnowsze historyczne przyczynki, przyjrzyjmy się najpierw politycznemu i religijnemu tłu pierwszej japońskiej misji do Europy.
Chrześcijańscy daimyo
Centrum japońskiego chrześcijaństwa w XVI i XVII wieku była wyspa Kiusiu, dokąd w 1549 roku jako pierwszy misjonarz dotarł św. Franciszek Ksawery. Działalność jego, a także innych przybyłych później misjonarzy zaowocowała nawróceniem i przyjęciem chrztu przez kilku daimyo, czyli panów feudalnych, najpierw w tym regionie, a później w innych. Rozpoczynał się okres nazywany przez niektórych historyków „japońskim wiekiem chrześcijańskim”. Najbardziej znanymi postaciami wśród nawróconych daimyo byli Otomo Sorin (Dom Francisco), Omura Sumitada (Dom Bartolomeu) oraz Takayama Ukon (Dom Justo). Ten ostatni zasługuje na szczególną uwagę, gdyż o jego beatyfikację zabiega japoński Kościół. Takayama (1552/53?–1615) do dziś cieszy się wielkim szacunkiem nie tylko wśród japońskich katolików. W bibliotece Uniwersytetu Kioto, czołowej uczelni kraju, udostępniono publiczności w lutym 2006 roku odrestaurowany tam święty obraz Madonny z Dzieciątkiem, postaciami czterech świętych wielbiących Eucharystię (Ignacy Loyola, Franciszek Ksawery i dwaj ewangeliści: Łukasz i Mateusz) oraz scen wyrażających 15 tajemnic różańca. 400–letni obraz z japońskim akcentem – Madonna trzyma w dłoni kamelie, a nie róże, jak to bywa na podobnych obrazach europejskich z tego okresu – został przypadkowo odkryty w 1930 roku na strychu starego domu w miejscowości Otowa leżącej w pobliżu Osaki.
Historycy łączą obraz z osobą Takayamy, gdyż został on znaleziony (ukryty w bambusowej tubie) na terenie jego byłych posiadłości. Najprawdopodobniej był czczony w liturgii tzw. ukrytych chrześcijan, czyli tych, którzy mimo sformułowanego w antychrześcijańskim edykcie z 1614 roku zagrożenia drakońskimi karami za wyznawanie wiary w Chrystusa, trwali w niej, często płacąc za to własnym życiem.
Sam Takayama zmarł na wygnaniu na Filipinach. Jego postaci została poświęcona opera Takayama Ukon, której premiera odbyła się w 2003 roku – w 450–lecie urodzin daimyo – w tokijskim Centrum Kulturalnym. Później była ona wystawiana w miejscowościach związanych z jego życiem, tzn. w Kioto i Osace. Autorem libretta jest katolicki pisarz Otohiko Kaga. Muzykę skomponował dominikanin o. Manuel Perez Maranba, profesor muzyki na Uniwersytecie św. Tomasza w Manili. Spektakl reżyserował Edward Ishida, który kieruje 50–osobowym zespołem artystów z Japonii i Filipin.
Takayama znany był z cnotliwego życia, a także z działalności ewangelizacyjnej, którą prowadził w swoich posiadłościach w Takatsuki niedaleko Kioto i w Akashi w prefekturze Hyogo. Jego postać ma również związek z ceremonią picia herbaty, jednym z ważnych elementów japońskiej kultury. Pozwolę sobie tutaj na prywatną dygresję. Poznając kulturę tego kraju, dane mi było studiować ceremonię u dwóch wybitnych nauczycielek: Honmasensei w Koriyama oraz Akikusasensei w Tokio (obecnie w Hamamtsu). Obie te panie, osoby znane w świecie sztuki parzenia herbaty, uważają, że Takayama wprowadził do ceremonii elementy chrześcijańskiej duchowości i nadał jej nowe znaczenie zbliżone do mszy. Wprowadził do sztuki duszę. Chrześcijański daimyo uważał, że gdy podejmuje się herbatą gościa – w jego czasach byli to na ogół samuraje – to należy włożyć w to całe swoje serce, gdyż gość zaraz po wyjściu może stracić życie, np. w wyniku zasadzki lub pojedynku. Czasy Takayamy to czas międzyklanowych kłótni określanych w historii Japonii jako „okres wewnętrznej wojny” (senkoku jidai). Utrata życia była wówczas wydarzeniem na porządku dziennym.
Nawrócony arystokrata prowadził z innymi daimyo rozmowy o chrześcijaństwie i sprawił, że niektórzy z nich przyjęli chrzest. Byli to m.in. Gamo Ujisato (Dom Leao) oraz Kuroda Yoshitaka (Dom Simeao). Niektórzy z nawróconych arystokratów stali się wielkimi darczyńcami zakonu jezuitów. Najbardziej znany z nich to Omura Sumitada, który w 1580 roku oddał jezuitom koncesję na zarządzanie całym portem w Nagasaki. Różne były motywy przejścia na chrześcijaństwo wśród japońskiej arystokracji i różne były później jej dalsze losy w czasie antychrześcijańskich prześladowań. Niektórzy, jak Takayama czy Otomo Sorin, zachowali swoją wiarę do końca mimo szykan i prześladowań. Inni zaś poddawali się publicznej presji i wyrzekali się wiary.
Gdy myślano o wysłaniu misji do Europy na początku lat 80. XVI wieku, nic nie zapowiadało rozpoczęcia okresu prześladowań. Znaczną częścią Japonii rządził wojownik (nominalnie rządził cesarz Taisho, którego imię zawarte jest w japońskiej nazwie tego pierwszego poselstwa do Europy) Oda Nobunaga (1534–1582). Był on jednym z kilku przywódców, „bohaterów” w procesie „jednoczenia” Japonii po okresie wewnętrznych wojen. Przychylny Kościołowi, podobnie jak wszyscy inni daimyo, sam był ciekawy wieści z Europy zwłaszcza dotyczących tamtejszych zdobyczy kulturalnomaterialnych.
Inspektor Alessandro Valignano
Misja do Europy była projektem Alessandra Valignana (1539–1606), włoskiego jezuity, który z ramienia kurii w Rzymie jako inspektor trzykrotnie odwiedził Japonię (1579–1582, 1590–1592 i 1598–1603). Podczas swoich wizyt ten wszechstronnie utalentowany duchowny zasłynął jako dobry organizator. Utworzył szereg nowych, misyjnych placówek, m.in. zakonny nowicjat w Utsuki (prefektura Oita) oraz dwie szkoły dla chłopców, tzw. seminaria w Funai i Azuchi (w prefekturach Oita i Shiga). Inną jego wielką zasługą było głębsze poznanie języka i kultury Japonii. Były to bardzo dalekowzroczne posunięcia, które zwiastowały powstanie nowoczesnego podejścia do misji, szczególnie w krajach z ukształtowaną przez wieki własną kulturą i religią. Japonia właśnie do takich należała i należy.
O ignorancji pierwszych misjonarzy może świadczyć anegdota, którą w Japonii powtarza się do dziś. Mówi ona o pierwszych misjonarzach jezuickich, którzy dotarli do dawnej stolicy Kamakura koło Jokohamy i zobaczyli tam posąg, który na pierwszy rzut oka może się kojarzyć Europejczykowi z postacią siedzącej na piętach kobiety. Nie próbując dowiedzieć się, kogo może przedstawiać, napisali do generała w Rzymie, że „nareszcie odkryliśmy posąg Wielkiej Nierządnicy, o której traktuje Apokalipsa, w rozdziale 17”. Ów posąg w rzeczywistości przedstawia Wielkiego Buddę i pochodzi z XII wieku.
Innym wielkim talentem Valignana była dyplomacja. Potrafił rozmawiać z japońskimi daimyo i uzyskiwać od nich różne koncesje dla swojego zakonu. W celu dalszego rozwinięcia misji jezuickich potrzebne były jednak duże fundusze z zagranicy. Aby je uzyskać, najlepiej byłoby, jak sądził, wysłać tam po raz pierwszy Japończyków, czyli katolickich arystokratów, którzy odwiedziliby papieża i kilku monarchów w katolickiej części Europy. Uważał także, że „nastała wreszcie pora, a nawet pilna potrzeba, aby Japonia była lepiej znana w Europie i vice versa, aby Japończycy poznali lepiej Europę”. Działał w pośpiechu ze względu na niezbyt odległą datę odpłynięcia portugalskiego statku do Lizbony. W porozumieniu z japońskimi władzami wytypowano trzech 12–, 13–letnich studentów z seminarium w Arima: Ito Mancio, Chijiwa Miguel, Nakaura Juliao i Hara Martinho. Chłopcom towarzyszył z upoważnienia zakonu jako ich wychowawca i mentor Diego de Mesquita, młody jezuita, który od sześciu lat przebywał w Japonii. W pierwszej części podróży do Makao towarzyszył im również sam inspektor Valignano.
Misja do Europy
Podróż do Europy małym trzęsącym się żaglowcem, którym trudno było sterować, trwała bardzo długo i nie należała do przyjemnych. Ekipa Valignana (a przy tej okazji kilkunastu innych jezuitów) opuściła port w Nagasaki 20 lutego 1582 roku, by powrócić tam osiem lat później, czyli 21 czerwca 1590 roku. W Europie młodzi samurajowie zabawili tylko rok i osiem miesięcy. Pozostały czas zabrała właśnie podróż statkiem. Droga powrotna przez Mozambik trwała aż cztery lata ze względu na kilkumiesięczny pobyt w Afryce i dwuletnie oczekiwanie w Makao na statek udający się do Japonii. W czasie podróży, na statku i na lądzie, młodzieńcy wiedli przykładne życie zbliżone do tego w seminarium: modlili się oraz studiowali języki i zwyczaje europejskie.
W Europie powitano ich z największymi honorami. Wszędzie, w Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech witali ich kardynałowie i biskupi oraz koronowane głowy. W Madrycie osobiście zajął się Japończykami król Filip II, który pokazał im nowo wybudowany pałac Escorial. W Rzymie powitał ich osobiście papież Grzegorz XIII, a po jego śmierci Sykstus V, na którego koronacji byli obecni. Książęta we Włoszech organizowali na ich cześć bankiety. W czasie jednego z nich w Pizie arcyksiążę Toskanii zapraszał ich do tańców i chciał osobiście zatańczyć z Mancio. Chłopcy grzecznie odmówili, gdyż zabawa tego rodzaju była im obca. Nowe europejskie zwyczaje wykraczały poza świat, w którym zostali wychowani. Gdy przebywali w Wenecji, ich postacie, a szczególnie twarze, uwiecznił na swoim obrazie Tintoretto. Hugh Cortazzi uważa, że są to twarze smutne, bez wyrazu i nazywa je „maskami”. Gdy oglądam ich podobizny wydrukowane w Augsburgu w 1586 roku w „Newe Zeyttung auss der Insel Japonien” (w staroniemieckim: Nowe Wiadomości z Japońskich Wysp), dochodzę do podobnych refleksji. Ubrani w koronkowe europejskie stroje młodzieńcy wcale nie są radośni. Na ich twarzach maluje się niemal śmiertelna powaga. Może brakowało im po prostu chłopięcych zabaw, a może czuli, że po powrocie do Japonii czeka na nich o wiele trudniejsza i skomplikowana sytuacja polityczna. Od włoskich książąt otrzymali wiele darów, z którymi wracali do swojej ojczyzny. Była wśród nich m.in. pierwsza w Japonii prasa drukarska, którą zamierzano wykorzystać do propagowania chrześcijaństwa, oraz europejskie instrumenty.
Gdy przybyli do Nagaski w czerwcu 1590 roku, złożyli wizytę i zdali relację z podróży nowemu władcy Toyotomi Hideyoshi (1537–1598). Ten grzecznie jej wysłuchał. Słuchał muzyki wykonanej na przywiezionych instrumentach. Hideyoshi stawał się jednak powoli głównym sprawcą nowego antychrześcijańskiego zwrotu w historii swojego kraju. Prześladowania chrześcijan rozpoczęły się już w 1596 roku od skonfiskowania bogatego ładunku na hiszpańskim statku San Felipe w porcie w Nagasaki. Później zamordowano franciszkanów i katolików należących do parafii w Kioto. W końcu przyszedł czas na najbardziej znany w Japonii pogrom chrześcijan męczenników w Nagasaki w 1622 roku, a w dwa lata później męczeństwo 50 katolików zakopanych żywcem w Edo (obecnie Tokio). Japońscy daimyo nie zajęli jednoznacznego stanowiska wobec nowego, wrogiego nastawienia do chrześcijaństwa. Nie zrobili tego również i sami misjonarze należący do różnych, rywalizujących, niestety, ze sobą zakonów. Przyczyną tej rywalizacji było zapewne częściowo stanowisko jezuitów, którzy zaraz po rozpoczęciu swojej działalności w Japonii „sformułowali opinię, że kraj ten może być ewangelizowany wyłącznie przez ich zakon, co oznaczało usunięcie z Japonii misjonarzy z innych zakonów, czyli franciszkanów, dominikanów i augustianów” (Encyclopedy of Japan, Kodansha s. 978). Zacytuję w tym miejscu pewną opowieść, którą przed laty zasłyszałem od historyka Kościoła w Japonii, salezjanina o. Fransica Xaviera Mizobe Osamu (obecnie biskupa ordynariusza w Takamatsu na wyspie Shikoku). W związku z przybierającymi na sile atakami na kościoły i chrześcijan w Nagasaki przełożeni wszystkich pracujących tam wspomnianych wyżej zgromadzeń zakonnych zebrali się na naradę, co czynić w takiej sytuacji. Debata nad różnymi niuansami w bulli papieskiej, którą przywieźli ze sobą czterej samurajowie, oraz nad przepisami w prawie kanonicznym przekształciła się powoli w kłótnię dotyczącą starego problemu podziału „wpływów” w japońskim Kościele. Kłótnia zakończyła się w zupełnie niespodziewany i jednakowy dla wszystkich sposób. Do pomieszczenia, w którym odbywała się narada, weszła policja i aresztowała wszystkich jej uczestników.
Czterej samuraje i zmierzch japońskiego wieku chrześcijańskiego
Prześladowania chrześcijan wybuchały ze wzmożoną siłą za czasów następnego shoguna Tokugawa Ieyasu (1543–1616). Różne były losy politycznych i duchowych przywódców liczącego ponad 300 tysięcy wiernych japońskiego Kościoła. Po ogłoszeniu edyktu nakazującego misjonarzom opuszczenie Japonii pod groźbą kary śmierci w 1614 roku część z nich, ok. 40 osób oraz grupa księży Japończyków, zdecydowała się pozostać. Ich dzieje opisane zostały m.in. przez japońskiego pisarza Shusaku Endo w powieści Milczenie. Pod wpływem prześladowań jeden z uczestników wyprawy do Europy Miguel – podobnie jak jeden z bohaterów powieści Endo – niebawem porzucił chrześcijańską wiarę i się ożenił. Pozostali jednak w niej trwali, a nawet zostali wyświęceni na księży. Stało się to po długim okresie oczekiwania, ponieważ „jezuici długo wahali się, czy wyświęcić księży Japończyków” (M. Cooper). Mancio wkrótce po święceniach w 1612 roku zmarł w Nagasaki. Martinho dołączył w 1614 roku do grupy misjonarzy opuszczających Japonię i zmarł na wygnaniu w Makao w 1639 roku. Najdłużej zaś jako kapłan prześladowanego Kościoła działał Juliao. Schwytany, uwieńczył swoje życie śmiercią męczeńską w Nagasaki w 1633 roku.
A inspektor Valignano? Jego postać także do dziś nie przestaje fascynować historyków. Był bez wątpienia wybitnym misjonarzem, ale czy było tak w kategoriach świętości? Rozwijał jezuicką misję w szybki i zdecydowany sposób. W 1580 roku w Japonii było już około 150 tysięcy wiernych gromadzących się w 200 kościołach przeważnie w zachodniej części kraju. Trwała reforma jezuickich seminariów. Ich wychowankowie mieli zasilić ekipę 85 kapłanów, 25 braci zakonnych oraz 100 akolitów świeckich katechetów. Misje zatrudniały też ok. 600 świeckich pracowników. Aby zapewnić im wszystkim utrzymanie, Valigano zabiegał o wsparcie w Europie. Czy wyprawa czterech samurajów pomogła w pozyskiwaniu funduszy z zagranicy? M. Cooper uważa, że raczej nie. Poza tym w rozpoczynającym się już okresie prześladowań trudno było mieć jakiekolwiek kontakty ze światem zewnętrznym. Z powodu coraz większych trudności w pracy misyjnej przywieziona przez samurajów w celu propagowania chrześcijaństwa prasa drukarska nie została ani razu użyta.
Oprócz szukania patronów w Europie Valignano zaczął szukać funduszy na miejscu, ponieważ jezuici dostali od daimyo koncesję na zarządzanie portem w Nagasaki. Valignano postanowił wprowadzić specjalne podatki dla wszystkich wpływających tam statków. To jednak spowodowało sprzeciw kurii w Rzymie, która (pod naciskiem papieża) zakazała jezuitom prowadzenia tego rodzaju działalności. W rezultacie tego zakazu Valignano musiał opuścić Japonię i zmarł w Makao w 1603 roku. Jeden z tamtejszych jezuitów, wielbiciel jego talentu organizacyjnego napisał wówczas w Panegiryku na cześć Alessandro Valignano „Płaczemy (w Bogu) nie tylko nad zmarłym inspektorem i ojcem, ale i – rzec można – apostołem Japonii”.
Japonia na ok. 300 lat stała się państwem zamkniętym na wpływy z Europy, zwłaszcza chrześcijańskie. Wyjątek stanowili protestanccy kupcy, głównie Holendrzy z Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i Anglicy, którym pozwolono handlować w porcie Dejima w Nagasaki i korzystać z niego. Japońskie słowo sakoku, które można przetłumaczyć jako „państwo zamknięte”, ma dość ciekawą, negatywną konotację dotyczącą m.in. podejrzliwości do wszystkiego, co pochodzi z zagranicy. To podejrzenie sprawiło, że dla wielu Japończyków chrześcijaństwo dalej pozostaje religią importowaną: produktem z zewnątrz, nad którego przyjęciem należałoby się długo i dobrze zastanowić.
1 Michael Cooper, The Japanes Mission To Europe 1582–1590: The Journey of Four Samurai Boys Through Portugal, Spain and Italy, Global Oriental, 2005.
2 Hugh Cortazzi, The Jesuit boys’ tour of Europe, „The Japan Times”, 27 Nov. 2005.
Oceń