Dzieje Apostolskie
ktoś kiedyś powiedział, że grzech trudno wytłumaczyć, a o wiele łatwiej pokazać. Dlatego na okładce marcowego „W drodze” znajduje się zdjęcie wraku wycieczkowca Costa Concordia. Stalowy kadłub niech będzie ikoną szerszego zjawiska społecznego, obrazującego dyktaturę narcyzmu, nonszalancji, ale i zwykłej ludzkiej głupoty. Jak pamiętamy, pewność siebie i brak odpowiedzialności kapitana, które doprowadziły do tragedii, zostały szybko ujęte w melodramatyczną historię mającą zatuszować liczne nieprawidłowości i naruszenie prawa.
Jednak za fasadą rodem z telenoweli kryje się dotykająca nas wszystkich postawa unikania nazywania rzeczy po imieniu. Ileż jest sytuacji, w których próbujemy zachować fason i dystans, używając popularnych zaklęć: „nie wiem”, „nie wiedziałem”, „to zbyt złożone”, „wszyscy tak robią”, „każdy ma prawo”, „chwileczkę, co w tym złego”.
Wspominanie w takich wypadkach o nawróceniu, grzechu i łasce trąci dużym nietaktem. Jak trafnie zauważa w rozmowie z nami trapista Michał Zioło – „z grzechem można się jakoś poukładać i jest w tym jakaś grzeszna przyjemność. Nie jesteśmy zainteresowani konkretnymi zobowiązaniami, bo wtedy musielibyśmy przestać kłamać, a my kochamy to robić”.
Z tą prowokacyjną tezą oddajemy w Państwa ręce kolejny numer miesięcznika, w którym przedstawiamy katalog duchowych chorób naszych czasów. Nasi autorzy pokazują, że tradycyjna lista grzechów głównych, ubrana dziś w nowe szaty, jest silnie obecna we współczesnym świecie, niszcząc nas zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym.
A żeby nie zakończyć w tonacji molowej, to przypomnę, że historia włoskiego wycieczkowca ma swój jasny punkt. Jest nim nikomu nieznany dowódca straży przybrzeżnej, który w obliczu dramatycznych wydarzeń, nie przebierając w słowach, sztorcował uciekającego w szalupie kapitana statku, co mogli słyszeć telewidzowie na całym świecie. Pocieszające. Bo choć to mały gest, dowodzi ludzkiej przyzwoitości i przynosi wiarę w zwycięstwo dobra nad złem i odwagi nad tchórzostwem.
Oceń