David Attenborough jest znanym i lubianym (także w Polsce) autorem filmów dokumentalnych o zwierzętach. Jako fanatyk ochrony środowiska, zaangażował się także w walkę z globalnym ociepleniem. Wydawałoby się, że powinien być ulubieńcem postępowej części ludzkości i liberalnych mediów. Jednak wymagania stawiane przez światowy salon są coraz bardziej wyśrubowane. Okazało się, że nawet sędziwy pan Attenborough nie mieści się w jedynie słusznym kanonie.
Doktor Brett Mills, naukowiec wykładający na Uniwersytecie Wschodniej Anglii i zajmujący się telewizyjną popkulturą, skrupulatnie prześwietlił dzieła Davida Attenborougha i doszedł do wniosku, że przedstawiają one wypaczony obraz świata zwierząt. Dlaczego? Dlatego, że Attenborough w ogóle nie wspomina w nich, że niektóre zwierzęta wykazują skłonności homoseksualne. Według Millsa „mają one bardzo bogate, skomplikowane i zmienne życie seksualne, w którym heteroseksualizm jest tylko jedną z opcji”. Badacza zirytowało podejście Attenborougha, który interpretuje zachowania zwierząt wyłącznie przez pryzmat „kulturowych norm obowiązujących wśród ludzi”.
Tekst o zarzutach doktora Millsa przeczytałem w brytyjsku dzienniku „The Independent”. W pierwszym odruchu sprawdziłem, czy depesza nie ukazała się przypadkiem 1 kwietnia i czy nie jest to po prostu jaki
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń