Zerkam na ukos – w przeciwległym rogu pokoju, na malowanej skrzyni z mangowca leży Jedyna historia Juliana Barnesa. Chciałabym ją przeczytać. Chciałabym też leżeć z psem w wysokiej trawie, łaskotać się w ucho zielonym źdźbłem. Chciałabym umyć okna i upiec ciasto z truskawkami, a potem siedzieć nad nim z przyjaciółkami i podtrzymywać istnienie świata, rozmawiając o jego przyziemnościach i wyżynach. Chciałabym też przejść Bieszczady w sierpniowym słońcu i człapać w monsunowym deszczu przez Kalkutę. Wrócić do wszystkich miejsc, w których czułam się szczęśliwa, i pojechać do wielu, które mogłyby jeszcze dotknąć mnie do żywego. Być z kimś i w samotności. Chcę tego wszystkiego naraz, dokładnie w chwili, w której robię coś innego, czego również chcę – piszę ten felieton.
Pamiętam czas, kiedy nie chciałam niczego. Leżałam. Istniałam, ale bez przekonania, w poczuciu, że znajduję się poza własnym zasięgiem, poza uzasadnieniem. Miałam ze dwadzieścia lat. I tyle czasu, że wydawał mi się oceanem nie do przepłynięcia. Nie rozumiałam, dlaczego starsi ode mnie tak częst
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń